Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/118

Ta strona została przepisana.

To nie cierpliwość, Janie, ale rozpacz.
Znosząc pokornie mord twojego brata,
Wskazujesz drogę do własnego życia,
Uczysz morderców, jak cię mają zarznąć.
Co u pospólstwa cierpliwością zwiemy,
W szlachetnych piersiach bladem jest tchórzostwem.
Cóż jeszcze dodam? By siebie ocalić,
Jeden masz środek: śmierć Gloucestera pomścić.
Jan z Gand.  Niebios to sprawa, bo nieba namiestnik,
Bo pomazaniec boży czyn nakazał.
Jeśli to grzech jest, niech niebo go pomści;
Ja gniewnej ręki podnieść nie potrafię
Przeciw bożemu pełnomocnikowi.
Księżna.  Gdzież więc, niestety! skargi me zaniosę?
Jan z Gand.  Do tronu Boga, słabych wdów obrońcy.
Księżna.  Więc tam je złożę. Bądź zdrów, stary Janie!
Ty do Coventry śpieszysz, by być świadkiem
Boju Hereforda z okrutnym Mowbrayem.
O, bodaj wszystkie męża mego krzywdy
Siadły na włóczni naszego kuzyna
I pierś przeszyły rzeźnika Mowbraya!
Lub, gdy bez skutku pierwsze będzie starcie,
Grzechy Mowbraya niech tak na nim ciążą,
Ze spienionego złamią grzbiet rumaka,
Rzucą go w szrankach pod nogi Hereforda,
Na łup mu dadzą nędznego zbrodniarza.
Bądź zdrów! twojego brata niegdyś żona,
W smutków i zgryzot towarzystwie skona.
Jan z Gand.  Bądź zdrowa, siostro! Śpieszę do Coventry.
Tak mnie, jak ciebie, niechaj Bóg pocieszy!
Księżna.  Czekaj; gdzie padnie żal, tam podskakuje,
Nie dla lekkości, lecz przez zbytek wagi.
Żegnam się z tobą nim zaczęłam mówić,
Bo się nie kończy smutek, choć się zdaje
Już wyczerpany. Poleć mnie pamięci
Edmunda Yorka. Tak — otóż i wszystko —
Ale nie, czekaj, nie odjeżdżaj, błagam,
Chociaż to wszystko, nie śpiesz się tak przecie,