Przebacz mi, proszę. (Do Sługi)
Śpiesz do mego domu,
Zbierz wozy, przywieź broń, którą tam znajdziesz.
Idźcie, panowie, hufce wasze zebrać.
Jeśli wiem, jakby można ład wprowadzić
W bezładne sprawy złożone w me ręce,
Niech zginę. Oba mymi są krewnymi;
Jeden jest królem moim, a przysięga
I obowiązek bronić mi go każą;
Drugi jest także mym krewnym, przez króla
Ciężko skrzywdzonym, a krew i sumienie
O sprawiedliwość dla niego wołają.
Bądźcobądź, trzeba nam coś postanowić.
Idźmy kuzynko; pierwszą myślą moją
W jakiem bezpiecznem zostawić cię miejscu.
Zbierzcie co prędzej, panowie, swe hufce,
A w zamku Berkeley połączcie się ze mną.
Chciałbym do Plashy, lecz czas nie pozwala.
Źle idą sprawy, bo pomiędzy nami
Wszystko stanęło do góry nogami.
Bushy. Wiatr niesie chyżo wieści do Irlandyi,
Lecz z nich nie wraca żadna. Zebrać siły,
Mogące czoło stawić przeciwnikom,
My nie zdołamy.
Green. Przy tem, miłość nasza
Dla króla ku nam zbudziła nienawiść
W tych wszystkich, którzy króla nie kochają.
Bagot. To jest całego ludu, chcesz powiedzieć,
Bo jego miłość w jego worku leży;
Ten nienawiścią napełnia śmiertelną
Serca ich, kto chce worek ten wypróżnić.
Bushy. Głos też powszechny monarchę potępia.
Bagot. I my, ich sądem, potępienia godni
Za przywiązanie nasze do Ryszarda.
Green. Do Bristolskiego śpieszę teraz zamku,
Bo tam i hrabia Wiltshire się już schronił.