Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/159

Ta strona została przepisana.

Tą purpurową zaczerwienić burzą
Świeżą zieloność ziem króla Ryszarda,
Świadczy to moje korne uniżenie.
Idź z tem poselstwem, a my nasze wojsko
Po traw kobiercu naprzód posuniemy.

(Northumberland posuwa się ku zamkowi z trębaczem).

Idźmy bez bębnów groźnego łoskotu,
Ażeby z zamku walących się blanków
Nasze uczciwe usłyszano wnioski.
Mym sądem, moje z Ryszardem spotkanie
Nie mniej powinno groźne być jak starcia
Ognia i wody, co z piorunu grzmotem
Chmurne oblicze nieba rozdzierają.
On ogniem, wodą ja będę ustępną;
Dla niego wściekłość; wody moje spadną
Jak deszcz, na ziemię ale nie na niego.
Idźmy, Ryszarda uważajmy postać.

(Odgłos trąbki, na którą słychać odpowiedź za sceną. Przy odgłosie trąb pokazuje się na murach król Ryszard, biskup Carlisle, Aumerle, Scroop i Salisbury).

York.  Patrz, patrz, król Ryszard sam się pokazuje
Jak gniewne słońce z ognistych bram wschodu,
Gdy chmur zazdrosnych czarne widzi kłęby,
Pragnących czystą chwałę jego zaćmić,
Poplamić szlaki jasnego pochodu.
Królewska postać jego, z jego oczu
Jak z orła źrenic blask płynie królewski.
O biada, biada, że nieszczęścia chmury
Swój cień rzucają na taki majestat!
Król Rysz.  (do Northumb.). Z niemałym dziwem długośmy czekali Na kolan twoich pokorne ugięcie,
Bośmy twym prawym sądzili się królem.
Jeśli jesteśmy, jak śmiałeś zapomnieć
Hołd złożyć winny mojej obecności?
Gdy nie jesteśmy, pokaż palec boży,
Który nam odjął nasze namiestnictwo,
Żadna albowiem dłoń ze krwi i kości
Naszego berła nie może pochwycić