Przyjdzie jednakże.
Boling. Ustąpcie na stronę,
I cześć należną oddajcie królowi. —
Łaskawy panie — (klęka)
Król Rysz. Piękny mój kuzynie,
Upadlasz swoje książęce kolano,
Gdy podłej ziemi całować je dajesz.
Jabym też wolał w sercu czuć twą miłość,
Niż widzieć hołdy mym oczom niemile.
Wstań, wstań kuzynie, bo wiem, że twe serce
Do tej przynajmniej wstało wysokości,
Jakkolwiek nisko jest twoje kolano.
Boling. Po moją tylko przybyłem tu własność.
Król Rysz. Twoją twa własność, jak ja, jak jest wszystko.
Boling. Niech będą moje, miłościwy panie,
Ile zarobię na to wierną służbą.
Król Rysz. Już zarobiłeś: zarobił na własność,
Kto znalazł do niej najpewniejszą drogę. —
Daj rękę, stryju, łzy twe tylko osusz:
Łzy miłość znaczą, lecz nie są lekarstwem.
Za młodym, lordzie, by twym być rodzicem,
Choć ty dość stary, by mym być dziedzicem.
Wszystko co żądasz, w chętnym niosę darze,
Bo musim pełnić co nam przemoc każe.
Teraz, kuzynie, do Londynu w drogę.
Czy tak?
Boling. Tak, królu.
Król Rysz. Oprzeć się nie mogę.
Królowa. Jaką zabawę w ogrodzie tym znajdziem,
Aby odegnać czarne myśli nasze?
I Dama. Zagrajmy w kręgle,