Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/164

Ta strona została przepisana.

Królowa.  To myśleć mi każe,
Że na tym świecie tak pełno jest zawad,
Że los mój toczy się wbrew mej skłonności.
I Dama.  Więc tańczmy, pani.
Królowa.  O nie, moje nogi
Nie zachowają miary śród zabawy,
Gdy serce w żalu nie może zachować.
Nie, nie chcę tańca; wymyśl co innego.
I Dama.  To prawmy bajki.
Królowa.  Smutne czy wesołe?
I Dama.  Jedne i drugie.
Królowa.  Nie, ja żadnych nie chcę;
Jeśli wesołe, dusza bez wesela
Tym rzewniej myśli o swoich boleściach;
Jeżeli smutne, zasmuconej duszy
Tylko przynoszą nowy smutku ciężar;
Smutków cierpianych nie pragnę powtarzać,
A na co szukać smutków, których nie mam?
I Dama.  Zaśpiewam, pani.
Królowa.  Jak jesteś szczęśliwa,
Że jeszcze powód znajdujesz do śpiewu!
Ale ja chętniej łzybym twe widziała.
I Dama.  Gdyby cię moje łzy pocieszyć mogły,
Mogłabym płakać.
Królowa.  A jabym płakała,
Gdyby łzy na co mogły mi się przydać.
Nie pożyczając jednej łzy od ciebie.
Lecz cicho! widzę, wchodzą ogrodnicy;
W drzew się tych cieniu przed okiem ich skryjmy.

Wchodzi Ogrodnik z dwoma, Ogrodniczkami).

Stawiani me wszystkie smutki przeciw śpilce,
Że o publicznej mówić będą sprawie.
Wszyscy tam radzą, gdzie się naród burzy,
A nieszczęśliwy znak nieszczęście wróży.

(Oddalają się: Królowa i Damy).

Ogrodnik.  Idź, te morele przywiąż dyndające,
Które, jak dzieci nieposłuszne, ojca
Pod rozrzutności swojej gną ciężarem;