Aumerle. Ukój się matko, to tylko jest sprawa,
Za którą biedne me odpowie życie.
Księżna. Życie? (wchodzi sługa z butami).
York. Daj buty. Muszę króla widzieć.
Księżna. Zabij go, Aumerle. Stoisz odurzony,
Biedny mój synu! (Do sługi) Precz stąd, nikczemniku,
Niech cię me oczy więcej nie zobaczą!
York. Daj buty, mówię.
Księżna. Książe, co chcesz zrobić?
Własnego dziecka błędów nie chcesz taić?
Mamyż, możemyż więcej synów spłodzić?
Czy czas płodności mojej nie wysuszył?
Chcesz mej starości piękne dziecko wydrzeć,
Pragniesz mi wykraść szczęsne matki imię?
Czy to nie syn twój? nie obraz twój żywy?
York. Szalona miłość odjęła ci rozum.
Jakto? ten czarny spisek chcesz utaić?
Tuzin ich straszną związał się przysięgą,
Każdy przysięgę swym podpisem stwierdził,
Że króla w Oxford zabiją.
Księżna. Cóż z tego?
On tam nie będzie, tu go zatrzymamy.
York. Precz obłąkana! Choćby mym był synem
Dwadzieścia razy, pójdę go oskarżyć.
Księżna. Gdybyś dla niego to, co ja wycierpiał,
W twem sercu więcej znalazłbyś litości.
Lecz cię przenikam; myśl twa podejrzywa,
Że ja niewierną byłam twemu łożu,
Że on nie synem twoim, lecz bękartem.
O odpędź, odpędź myśl tę, drogi mężu!
On wizerunkiem twoim jest, nie moim,
Ni mej rodziny, a kochani go przecie.
York. Ustąp mi z drogi, niesforna kobieto (wychodzi).
Księżna. Leć, synu, pierwszy konia jego dosiądź,
Nie szczędź ostrogi, pierwszy stan przed królem,
Nim cię oskarży, proś o przebaczenie.
I ja nie zaśpię, choć złamana wiekiem,
I wiem, że księciu nie dam się wyscignąć;
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/183
Ta strona została przepisana.