Dramat-historya Henryka IV jest dalszym ciągiem Ryszarda II. Całkowita myśl poety, który w ciągu dziejów widzi nieuchronne czynów skutki, rozwijające się prawem konieczności z zasianego w nich ziarna, wyjaśnia się dopiero, gdy pełną tę trilogię Ryszarda II, Henryka IV, Henryka V, a nawet tę trilogię z Henrykiem VI, mamy przed oczyma; wszystko płynie z jednego źródła; co było orężem przeciwko jednemu z królów upadłych, obraca się mściwie na jego następcę. Ambicya rodzi ambicyę, nieład powstaje z nieładu, jeden bunt jest ojcem drugiego.
Poeta wiążąc z sobą ściśle te dramata, tak jak je znalazł narysowane przez poprzedników swoich, w wyrobieniu ich, mniej lub więcej starannem, w nadaniu im formy, nie wszędzie idzie równym krokiem.
Ryszard II jest pełną powagi kartą dziejową, z końca na koniec jednolitą: w obrazie tym Szekspir wyrzekł się nawet całkiem żywiołu komicznego, aby nie wprowadzać żadnej nuty dysharmonijnej do tego majestatycznego prologu historyi Lancastrów domu.
Wcale inaczej przedstawia się nam król Henryk IV, pisany, jak się zdaje, wkrótce po Ryszardzie II, ale pojęty daleko swobodniej i ożywiony, a przeplatany scenami komicznemi, w których z innej strony duch czasu się odbija, jakby echem przedrzeźniającem.
Autor i tu czerpał z kroniki Holinsheda głównie, ale za