Przybywaj, wisielcze! Czy nie masz sumienia? (Wchodzi Gadshill).
Gadshill. Dzień dobry, furmani. Która godzina?
1 Furman. Druga, jak myślę.
Gadshill. Pożycz mi, proszę, twojej latami, żebym dojrzał w stajni mojego wałacha.
1 Furman. Powoli, powoli; znam ja figiel co dwóch twoich wart.
Gadshill. To proszę cię, ty mi pożycz twojej.
2 Furman. Hę? co? Czy nie mógłbyś mi powiedzieć kiedy? Pożycz mi twojej latarni, mówisz? Na uczciwość, przód cię na gałęzi zobaczę.
Gadshill. Mości furmanie, o której myślisz stanąć w Londynie?
2 Furman. Na czas jeszcze, aby się przy świecy spać położyć, zaręczam. — Bracie Mugs, idźmy panów obudzić; chcą razem podróżować, bo mają ładowane juki. (Wychodzą furmani).
Gadshill. Hola, stróżu!
Stróż (za sceną). Zaraz, zaraz, mówi rzezimieszek.
Gadshill. Co na jedno wychodzi jak zaraz, zaraz, mówi stróż, bo się nie więcej różnisz od rzezimieszka, jak kierownik od robotnika. Wszak to ty układasz plany. (Wchodzi Stróż).
Stróż. Co powiedziałem wczora i dziś prawda. Jest tu osadnik z puszcz Kentskich, co z sobą przywiózł trzysta grzywien w złocie. Słyszałem, jak się z tem zwierzał wczora przy wieczerzy jednemu ze swych towarzyszy, który wygląda mi coś na prowentowego pisarza, a ma także nie lada juki, w których Bóg wie co się znajduje. Już wstali i wołają o jaja i masło. Za chwilę wyruszą.
Gadshill. A jeśli nie spotkają na drodze wyznawców świętego Mikołaja,[1] dam ci w prezencie tę szyję.
Stróż. A co mi po niej? Zachowaj ją raczej dla oprawcy, bo wiem, że czcisz świętego Mikołaja tak pobożnie, jak jakibądź pachołek bez czci i wiary.
- ↑ Stary Mikołaj (Old Nich) znaczył w języku złodziei dyabła, a złodzieje zwali się wyznawcami świętego Mikołaja.