Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/236

Ta strona została przepisana.

Poins.  Franciszku!
Ks. Henr.  Doskonale.
Poins.  Franciszku! (wychodzi Poins, wchodzi Franciszek).
Francisz.  Zaraz, zaraz panie. Zajrzyj do granatowej izby, Ralfio.
Ks. Henr.  Słuchaj, Franciszku.
Francisz.  Jaśnie panie.
Ks. Henr.  Jak długo jeszcze masz służyć, Franciszku
Francisz.  Pięć lat jeszcze, a co do —
Poins   (za sceną). Franciszku!
Francisz.  Zaraz, zaraz, panie.
Ks. Henr.  Pięć lat jeszcze? Najświętsza Panno! długi to kontrakt na dzwonienie cyną. Ale Franciszku, czy miałbyś dosyć serca stchórzyć przed twoim kontraktem, pokazać mu pięt parę i drapnąć od niego?
Francisz.  O panie, gotów jestem przysiądz na wszystkie biblie w Anglii, że potrafiłbym znaleźć w mojem sercu —
Poins   (za sceną). Franciszku!
Francisz.  Zaraz, zaraz panie.
Ks. Henr.  Ile masz lat, Franciszku?
Francisz.  Obaczmy. Na świętego Michała będę miał —
Poins   (za sceną). Franciszku!
Francisz.  Zaraz, panie. Proszę jaśnie pana poczekać chwilę.
Ks. Henr.  Ale nie. Słuchaj tylko, Franciszku; co do cukru, który mi dałeś — było go tam za grosz, czy nie prawda?
Francisz.  O panie, jakbym pragnął, żeby go tam było za dwa grosze!
Ks. Henr.  Za ten cukier dam ci tysiąc funtów; dopomnij się kiedy zechcesz, będą ci wypłacone.
Poins   (za sceną). Franciszku!
Francisz.  Zaraz, zaraz.
Ks. Henr.  Zaraz, Franciszku? Nie, Franciszku, ale jutro, Franciszku, albo, Franciszku, we czwartek, albo zresztą, Franciszku, kiedy zechcesz. Ale, Franciszku —
Francisz.  Jaśnie panie?
Ks. Henr.  Czy chciałbyś okraść tego jegomościa w skórzanym kaftanie, z kryształowymi guzikami, ostrzyżoną czupryną, pierścieniem z agatu, w szarych pończochach