Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/24

Ta strona została przepisana.

Chatillon.  Więc króla mego z mych ust przyjm wyzwanie.
Na tem się kończy moje tu poselstwo.
Król Jan.  Ponieś mu moje, i wracaj w pokoju.
Jak błyskawica bądź dla oczów Francyi,
Bo nim zapowiesz moją tam wyprawę;
O mem przybyciu mych dział grzmot wam powie.
Wracaj więc, trąbą naszego bądź gniewu,
Bądź smutnym waszej zagłady heroldem!
Straż mu uczciwą dajcie; ty, Pembroku,
Dopatrz tej sprawy. Bądź nam zdrów, Chatillon.

(Wychodzą Chatillon i Pembroke).

Eleonora.  Widzisz, mój synu, wszak przepowiedziałam,
Że ta ambitna nie spocznie Konstancya,
Aż króla Francyi, świat podburzy cały
Do popierania praw swojego syna.
Nie trudno było wszystkiemu zaradzić
Słowem miłości w porę wymówionem.
Dziś miecz dać musi krwawe rozwiązanie,
Gdy dwa królestwa podjęły tę sprawę.
Król Jan.  Przy nas jest prawo i moc posiadania.
Eleonora.  Moc posiadania więcej niźli prawo;
Bez niej, mój synu, biada mnie i tobie!
To ci sumienie me szepce do ucha,
Gdy nikt prócz ciebie i Boga nie słucha.

(Wchodzi Szeryf hrabstwa Northampton i rozmawia po cichu z Essexem).

Essex.  Spór najdziwniejszy, o jakim słyszałem,
Twojego sądu domaga się, panie.
Czy każesz strony przywołać?
Król Jan.  Niech wejdą.

(Wychodzi Szeryf).

Opactwa nasze i nasze przeorstwa
Wszystkie wyprawy tej zapłacą koszta.

(Wchodzi Szeryf z Robertem Faulconbridge i jego bratem z nieprawego łoża).

Kto wy jesteście?
Bękart.  Wierny ci poddany,
Ja, urodzony w tem hrabstwie Northampton,
Jestem szlachcicem, ile mogę sądzić,