ności, to mnie oszukał, bo, Henryku, czytam cnotę w jego spojrzeniu. Jeśli można poznać drzewo po jego owocu, a owoc po drzewie, to i ja utrzymuję stanowczo, że jest cnota w tym Falstaffie. Zatrzymaj go przy sobie, ale odpędź resztę. Powiedz mi teraz ty nicponiu, gdzie byłeś przez cały ten miesiąc?
Ks. Henr. I to nazywasz mówić po królewsku? Zajmij teraz moje miejsce, a ja odegram rolę mojego ojca.
Falstaff. Detronizujesz mnie? Jeśli pokażesz pół mojej powagi, mojego majestatu, tak w słowach jak ich treści, to pozwolę się za nogi powiesić u handlarza zwierzyny, jak królika lub zająca.
Ks. Henr. Zobaczymy. Zasiadam.
Falstaff. A ja tu staję. Będziecie sędziami, mości panowie.
Ks. Henr. Henryku, skąd przychodzisz?
Falstaff. Z Eastcheap, miłościwy panie.
Ks. Henr. Skargi na ciebie mnogie są i ciężkie.
Falstaff. Do kroćset beczek, wszystkie fałszywe, najjaśniejszy panie. — Poczekaj, połechtam ja cię jak na młodego księcia przystoi.
Ks. Henr. Klniesz, Henryku, bezbożne dziecko? Nie pokazuj mi się więcej na oczy. Odwodzą cię gwałtem z drogi łaski. Jak ten dyabeł, który cię nawiedza w postaci tłustego starca; człowiek-beczka jest twoim towarzyszem. Dlaczego przestajesz z tym antałem humorów, z tą dzieżą bestyalstwa, z tą nadętą paką wodnej puchliny, tem ogromnem beczyskiem kseresu, tym mantelzakiem napchanym bebechami, tym pieczonym tłustym wołem z pudyngiem w brzuchu, z tą przewielebną ułomnością, tą siwowłosą niegodziwością, tym ojcem hultajem, tą podstarzałą próżnością? Do czego on dobry, jeśli nie do smakowania kseresu i piwa? W czem on biegły i zręczny, jeśli nie w rozbieraniu kapłona i żarciu? w czem on szczwany, jeśli nie w chytrości? w czem ćwiczony, jeśli nie w hultajstwie? w czem hultaj, jeśli nie we wszystkiem? w czem zacny, jeśli nie w niczem?
Falstaff. Chciałbym, żeby wasza królewska mość raczyła mnie
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/247
Ta strona została przepisana.