Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/253

Ta strona została przepisana.

Walia, na zachód od Sewerny brzegów,
I cały żyzny rozłóg w tych granicach
Będzie własnością Owena Glendower;
Wszystko nakoniec co od Trent na północ,
Do ciebie, drogi kuzynie, należy.
Wygotowany już w trzech kopiach kontrakt
Mamy nawzajem opatrzyć w pieczęcie,
Co nam nie trudno dzisiaj wieczór skończyć.
Jutro ze świtem ja i ty, kuzynie,
I lord Worcester wyruszamy razem,
Aby, stosownie do dawnej umowy,
Spotkać w Shrewsbury i Szkotów zaciągi,
I twego ojca. Jeszcze dziś nie gotów
Mój teść Glendower, jego też nam pomoc
Przed tygodniami dwoma nie potrzebna. (Do Glend.)
Tymczasem, ojcze, będziesz mógł zgromadzić
Twoich lenników, przyjaciół, sąsiadów.
Glendow.  Prędzej ja do was przyciągnę, panowie,
I żony wasze pod moją eskortą,
Które ukradkiem musicie dziś rzucić,
Jeśli nie chcecie, żeby przy rozstaniu
Łez słonych morze z ich ócz popłynęło.
Hotspur.  Mnie się wydaje, że mniejszą od waszych
Jest ta część moja na północ od Burton.
Patrzcie, jak rzeka w mą się glebę wgryza,
Mych ziem najlepszych ogromny półksiężyc
Na szkodę moją swem odkrawa zgięciem.
Tu rzucę tamę, by nowym kanałem
Lały się prosto srebrne wody Trentu,
Wić się przestały jak wąż pośród granic,
Gruntów mi moich nie kradły bogatych.
Glendow.  Wić się przestały? Widzisz, że się wiją,
I wić się muszą.
Mortimer.  Tak jest, zważaj tylko,
Jak się tu ku mnie zwraca na mą szkodę,
I z tej tu strony tyle mi zabiera,
Co z tamtej twoim odjęła dzielnicom.
Worcest.  Tama nie wielkim rzucona tu kosztem,