Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/262

Ta strona została przepisana.

Douglas, Mortimer przymierzem związani,
Powstali na mnie; ale co dla ciebie,
Podobne wieści? Na co mi się przyda
O wrogach mówić do ciebie, Henryku,
Który najbliższym moim jesteś wrogiem?
Co może pierwszy, w trwodze niewolniczej,
W nizkości uczuć, w wybuchach kaprysu,
Uderzysz na mnie, jurgieltnik Percego,
U stóp się jego czołgając jak kądel,
Każdemu jego posłuszny skinieniu,
Aby twą całą wyrodność objawić.
Ks. Henr.  Nie myśl tak, ojcze; nie, nie, tak nie będzie.
Niech Bóg przebaczy tym, co potrafili
Do tego stopnia odwrócić ode mnie
Twoją przychylność, miłościwy panie!
Odkupię wszystko na głowie Percego.
Pierwszy bój krwawy da mi moje prawo
Śmiało powiedzieć, żem twoim jest synem,
Gdy odzież moja krwią się pomaluje,
Kiedy twarz moja krwawą maskę włoży,
Która omyta hańbę moją zmyje.
Dzień mi ten zejdzie, w którym po raz pierwszy,
To chwały dziecię, ten Hotspur waleczny,
Ten pierwszy rycerz ze wszystkich rycerzy,
Z twym zapoznanym Henrykiem się spotka.
Na hełmie jego bodaj każdy honor
Stokroć się zmnożył! bodaj na mej głowie
Każda ohyda w dwójnasób się wzmogła!
Bo przyjdą czasy, w których ten północy
Zuchwały młodzik całą swoją chwałę
Dać musi w zamian za moją niegodność.
Panie mój, Percy tylko jest oraczem,
Co dla mnie zbiera czynów świetnych plony;
Tak ścisłej liczby od niego zarządam,
Że każdą chwałę będzie musiał zwrócić,
Ludzkich uwielbień choć najmniejszą szczyptę.
To, w imię Boga, przyrzekam ci, ojcze;
Gdy on w swej łasce da mi się uiścić,