wieku z tak niewyparzoną gębą, dodał nawet, że cię kijami obłoży.
Ks. Henr. Nie, to być nie może.
Gospod. Jeśli to nie prawda, powiedz, że nie ma we mnie ani wiary, ani uczciwości, ani białogłowstwa.
Falstaff. Nie więcej w tobie wiary, jak w gotowanej śliwce, i nie więcej prawdy, jak w wykurzonym lisie, a co do twojego białogłowstwa, panna Maryanna[1] mogłaby prędzej od ciebie zostać żoną konstablowego porucznika. Daj sobie pokój, ty stworzenie, daj sobie pokój.
Gospod. Co za stworzenie? powiedz, co za stworzenie?
Falstaff. Co za stworzenie? a jużci boże stworzenie.
Gospod. Nie jestem wcale bożem stworzeniem, wiedz o tem; jestem żoną uczciwego człowieka, a ty, mimo twego rycerstwa, jesteś gburem, tak mnie nazywając.
Falstaff. Mimo twojego białogłowstwa, jesteś bydlęciem, mówiąc inaczej.
Gospod. Powiedz, jakiem bydlęciem, ty hultaju.
Falstaff. Jakiem bydlęciem? wydrą.
Ks. Henr. Wydrą, sir John? Dlaczego wydrą?
Falstaff. Dlaczego? bo to ani ryba, ani mięso; ani wie człowiek gdzie ją złapać.
Gospod. Nie masz sumienia, gdy tak mówisz; jak ty, tak każdy inny wie dobrze, gdzie mnie złapać, ty hultaju!
Ks. Henr. To prawda, gospodyni, najnieuczciwiej cię potwarza.
Gospod. Jak i ciebie, mój książę. Toć on niedawno mi powiedział, że mu winieneś tysiąc funtów.
Ks. Henr. Co, mopanku, czy ci winienem tysiąc fuutów?
Falstaff. Tysiąc funtów, Henrysiu? Winieneś mi milion. Miłość twoja warta milion, a winieneś mi twoją miłość.
Gospod. A do tego, mości książę, nazwał cię hołyszem i powiedział, że cię obłoży kijami.
Falstaff. Czy powiedziałem, Bardolfie?
Bardolf. Tak jest, sir John, powiedziałeś.
- ↑ Panna Maryanna, kochanka Robin-Hooda; w popularnych farsach była zwykle przedstawianą przez mężczyznę.