Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/275

Ta strona została skorygowana.

loną dziką kaczkę; nie brałem tylko takich chleb z masłem, u których w brzuchu nie większe serce od szpilczanej główki; wykupili się też od służby, a moja kompania składa się z chorążych, kaprali, poruczników, oficerów gołych jak Łazarz na obrazie, któremu psy obżartucha liżą rany; z hultajów, którzy nigdy nie byli żołnierzami; z wypędzonych za złodziejstwo lokajów; z młodszych synów młodszych braci; ze zbuntowanych szynkarczyków, zrujnowanych masztalerzy; z robactwa spokojnego świata i długiego pokoju, z urwiszów dziesięć razy obszarpańszych od starej, połatanej chorągwi. Takich mam zastępców na miejsce tych, którzy się wykupili, iżbyś powiedział, że w mojej kompanii znajduje się stu pięćdziesięciu obdartych marnotrawnych synów, dopieroco od stada wieprzów wracających, od swojej uczty z pomyj i łupin. Jakiś krotofilnik spotkał mnie na gościńcu i powiedział mi, żem zrabował wszystkie szubienice i zarekrutował wszystkich wisielców. Ludzkie oczy nie widziały jeszcze takich straszydeł. Ani myślę maszerować z nimi przez Coventry, to rzecz zdecydowana. Urwisze te maszerują rozkraczając nogi, jakby każdy miał na nich dyby; boć to i prawda, że większa część wychodzi prosto z więzienia. Cała kompania posiada półtory koszuli, a ów półkoszulek, to dwie serwety związane i zarzucone na ramiona jak heroldzki ornat bez rękawów; koszula zaś, jeśli mam powiedzieć prawdę, skradziona karczmarzowi w Saint-Alban, albo czerwononosemu szynkarzowi w Daventry. Ale mniejsza o to; znajdą dostatkiem bielizny na każdym płocie.

(Wchodzą: książe Henryk i Westmoreland).

Ks. Henr.  Jak się masz, wydęty Jasiu? jak się masz, piernacie?
Falstaff.  To ty, Henrysiu? to ty, wartogłowie? Co u dyabła robisz w Warwickshire? — Dobry mój lordzie Westmoreland, racz mi przebaczyć; myślałem, że wasza dostojność od dawna już w Shrewsbury.
Westmor.  Masz racyę, sir John, wielki czas, żebyśmy się tam