Idź, odpowiedzią nie kłopocz mnie teraz:
Piękną ofiarę przyjmcie z roztropnością.
Ks. Henr. Lecz jej nie przyjmą, głowę za to stawiam.
Douglas i Henryk z dobytym orężem
Z ziemią się całą gotowi są mierzyć.
Król Henr. Niech każdy zajmie swoje stanowisko,
Bo gdy odmówią, uderzym natychmiast,
A dobrej sprawie niech Bóg błogosławi!
Falstaff. Henrysiu, jeśli mnie zobaczysz powalonego śród boju, okracz mnie w ten sposób; to obowiązek przyjaciela.
Ks. Henr. Kolos tylko mógłby ci oddać tę przyjacielską usługę. Zmów pacierz i bądź zdrów.
Falstaff. Chciałbym, żeby to był czas do łóżka i żeby już wszystko było na dobre skończone.
Ks. Henr. Ba, toć jesteś niebu śmierć dłużny (wychodzi).
Falstaff. Jeszcze jej nie winienem, a markotnoby mi było zapłacić przed terminem. Dlaczegóżbym miał być tak pochopny z zapłatą, kiedy się nikt nie upomina? Ale mniejsza o to: honor gna mnie naprzód. Ale jeśli honor wygna mnie z tego świata, gdy ja gonię naprzód? co wtedy będzie? Czy honor potrafi przyprawić nogę? Bynajmniej. Czy ramię? Także nie. Czy odjąć ból rany? Ani tego. Więc honor nie zna się na chirurgii? Ani trochę. Cóż to jest honor? Wyraz. Co to jest ten wyraz honor? Dech. A to mi piękny rachunek! Któż to go posiada ten honor? Ten co zginął we środę. Czy on to czuje? Bynajmniej. Czy słyszy? Także nie. Więc to rzecz nieczuła? Bez wątpienia, dla umarłego. Ale czy czasem nie żyje z żyjącymi? Wcale nie. Dlaczego? Bo zazdrość znieść tego nie może. Jeśli tak, to nie chcę go wcale. Honor jest tylko herbową tarczą: i tak się kończy mój katechizm. (Wychodzi).