Czemuś powiedział mi, że byłeś królem?
Hotspur. Niejeden nosi królewską dziś zbroję.
Douglas. To miecz ten wszystkie zbroje te pozmiata;
Sztuka po sztuce, jego garderobę
Będę mordował, aż samego spotkam.
Hotspur. Rzućmy się w odmęt; hufców naszych męstwo
Na stronę naszą przechyli zwycięstwo. (Wychodzą).
Falstaff. Choć w Londynie mogłem nie wielkim kosztem niejeden pokwitować rachunek, boję się, żeby mi tu nie przyszło wszystkie zaległości zapłacić, bo tu karbują tylko na skórze. — Cicho! Kto ty? Sir Walter Blunt; a to mi honor dla ciebie! To widzę nie żarty? Jestem gorący jak roztopiony ołów, a równie i ciężki. Panie ratuj mnie od ołowiu! Nie trzeba mi cięższego ładunku nad moje własne kiszki. Poprowadziłem moich urwiszów, gdzie ich dobrze opieprzono; nie zostało trzech żyjących z moich stu pięćdziesięciu, a i ci nie zdadzą się do końca życia jak na żebraków przy rogatkach. Ale któż to nadbiega? (Wchodzi książę Henryk).
Ks. Henr. Stoisz bezczynny? pożycz mi twej szabli;
Niejeden rycerz leży otrętwiały
Pod kopytami dumnych nieprzyjaciół,
A krew ich jeszcze na mściciela czeka.
Czas nagli, błagam pożycz mi twej szabli.
Falstaff. Proszę cię, Henrysiu, pozwól mi wytchnąć na chwilę. Turek Grzegorz[1] nigdy tego nie dokazał szablą, co ja w dzisiejszej potrzebie. Zapłaciłem należność Percemu. Bezpiecznie mu z mojej łaski.
Ks. Henr. Wielka prawda; żyje też, żeby cię zabić. Proszę cię pożycz mi twojej szabli.
Falstaff. Nie, Henrysiu, jeśli Percy żyje, nie dam ci szabli, ale jeśli chcesz, weź mój pistolet.
Ks. Henr. Daj go. Co? jeszcze w olstrze?
Falstaff. Tak jest Henrysiu, a gorący, gorący; jest tam dosyć
- ↑ Tak nazywali gorliwi protestanci papieża Grzegorza VII.