Wieść. Otwórzcie uszy; kto chciałby je zatkać,
Kiedy Wieść głośna zaczyna swą powieść?
Ja to od wschodu do zachodu kresów
Na koniu moim, na wiatrach niesiona,
Głoszę zaczęte na kuli tej czyny.
Na mych językach wieczna jedzie potwarz,
Którą we wszystkich ogłaszam narzeczach,
Fałszem słuchaczów przepełniając uszy.
Pokój oznajmiam, gdy skryta nienawiść
Świat z bezpieczeństwa uśmiechami rani.
Czyż nie ja sama, nie Wieść, zbiera wojska,
Gotuje opór, kiedy rok ciężarny
Innych, nieznanych płodem przeciwności
Zdaje się w łonie swem kryć wojny brzemię?
Wieść, jest to fletnia, w którą dmucha zazdrość,
Lub podejrzenie, albo przypuszczenia;
Instrument prosty, z tak łatwem zadęciem,
Że hydny potwór o głowach tysiącu,
Chwiejne pospólstwo, zagrać na nim może.
Lecz potrzebujęż anatomizować
Znane me ciało pośród mej drużyny?
Spytacie teraz, co mnie tu sprowadza?
Lecę przed króla Henryka zwycięstwem,