Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/319

Ta strona została przepisana.

czenia twoich uszu; nie jestem od tego, żebym się nie podjął być twoim doktorem.
Falstaff.  Choć jestem jak Job biedny, milordzie, nie jestem jak on cierpliwy. Wasza dostojność może mi przepisać miksturę więzienia przez wzgląd na moje ubóstwo; ale jakbym mógł zostać waszej dostojności pacyentem i stosować się do jej recepty, to jest pytanie, które mogłoby zadać niejednemu mędrkowi gran skrupułu, a może skrupuł cały.
W. Sędzia.  Posłałem po ciebie, gdy się toczyła sprawa, w której szło o twoje gardło, abyś przyszedł rozmówić się ze mną.
Falstaff.  Ale ja za radą uczonego konsyliarza, ćwiczonego w prawach lądowej służby, nie stawiłem się.
W. Sędzia.  To dobrze; ale żeby ci tak powiedzieć prawdę, sir John, w wielkiej żyjesz infamii.
Falstaff.  Kto się pasem moim ściska, nie może żyć w mniejszej.
W. Sędzia.  Dochody twoje są szczupłe, a wydatki nad stan ogromne.
Falstaff.  Pragnąłbym, żeby było odwrotnie; żeby moje dochody były ogromne, a stan mój szczuplejszy.
W. Sędzia.  Sprowadziłeś z dobrej drogi młodego księcia.
Falstaff.  Mnie raczej młody książę z drogi sprowadził; ja jestem ślepym a wielkiem brzuchem, a on psem moim.
W. Sędzia.  Zresztą, nie chciałbym odnawiać świeżo zagojonej rany; twoja dzienna służba pod Shrewsbury ozłociła trochę twoje nocne sprawki w Gadshill. Możesz podziękować burzliwym dzisiejszym czasom, że ci płazem uszła ta sprawka.
Falstaff.  Milordzie?
W. Sędzia.  Ale skoro wszystko skończyło się szczęśliwie, zostaw rzeczy, jak są, nie budź śpiącego wilka.
Falstaff.  Budzić wilka równie jest źle, jak trącić lisem.
W. Sędzia.  Zresztą, jesteś jak świeca, której najlepsza połowa już spłonęła.
Falstaff.  Łojowa to świeca, milordzie, sam tylko łój; choć gdybym powiedział jarząca, miałbym do tego prawo, boć jestem jary.