Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/320

Ta strona została przepisana.

W. Sędzia.  Każdy biały włosek na twojej twarzy powinienby ci dodawać powagi.
Falstaff.  Wagi, wagi wagi.
W. Sędzia.  Na krok nie odstępujesz księcia, jak jego zły anioł.
Falstaff.  Bynajmniej, milordzie. Zły anioł[1] jest lekki, a dość na mnie spojrzeć, aby mnie wziąć bez ważenia. Jednakże, pod pewnym względem muszę wyznać, że nie mam dziś obiegu. Cnota w tak małej cenie w dzisiejszych kramarskich czasach, że prawdziwa zasługa musiała się zrobić niedźwiednikiem; wszystkie inne przymioty właściwe mężowi, dzięki przewrotności wieku, nie warte są ziarnka agrestu. Ty, milordzie, co jesteś stary, nie masz na względzie popędów, nas, co jesteśmy młodzi, mierzysz gorącość naszej śledziony goryczą własnej żółci, gdy my, co jesteśmy w samem zarzewiu młodości, muszę wyznać, lubimy krotofile.
W. Sędzia.  Jak to? Ty wciągasz twoje imię na rejestr młodzieniaszków, gdy wszystkie charaktery wieku zapisują cię do starców? Czy oko twoje nie wilgotne? czy ręka nie sucha? nie żółte policzki? nie biała broda? Czy nie ubywa ci łydek, a nie przybywa brzucha? Czy głos twój nie głuchy? czy nie krótki oddech? nie podwójny podbródek, a nie prostaczy rozum? czy każdy zmysł twój nie przytępiony starością? A chcesz się jeszcze nazywać młodzieniaszkiem? Fe, fe, fe, sir John, wstydź się!

Falstaff.  Milordzie, przybyłem na świat około trzeciej popołudniu z siwą głową i niezgorzej zaokrąglonym brzuchem. Co do mojego głosu, straciłem go, śpiewając w niebogłosy kantyczki. Dowodzić dłużej mojej młodości nie widzę potrzeby. To tylko prawda, że jestem stary sądem i rozumem. Kto chce przewracać ze mną koziołki o tysiąc grzywien, niech mi tylko zaforszusuje tę sumę, a radzę mu mieć się na baczności. Co do kułaka, którego ci dał książę, dał ci go jak nieokrzesany książę, a ty go wziąłeś jak lord pełny roz-

  1. Anioł, złota moneta z figurą św. Michała.