szczypie drugą; obie obejdą się bez mojego przekleństwa. — Paziu!
Paź. Panie?
Falstaff. Ile jest gotowizny w mojej sakiewce?
Paź. Dwa grosze i siedm szelągów.
Falstaff. Nie mogę znaleźć lekarstwa na te suchoty sakiewki. Pożyczka przeciąga tylko konanie, ale choroba zostaje nieuleczona. Oddaj ten list lordowi Lancastrowi, ten księciu, ten hrabiemu Westmorelandowi, a ten starej Urszuli, której raz na tydzień przysięgam, że ją wezmę za żonę od czasu, jak znalazłem pierwszy biały włos na mojej brodzie. Ruszaj! Wiesz, gdzie mnie znajdziesz. (Wychodzi Paź). Franca na tę podagrę lub podagra na tę francę! bo jedna lub druga pastwi się nad moim wielkim palcem. Ale nic w tem złego, że kuleję; wojna moją wymówką, a moja pensya wyda się tem sprawiedliwszą. Sprytna głowa umie ciągnąć korzyści ze wszystkiego; z choroby zrobię kapitał.
Arcybisk. Stan nasz wam znany, znane nasze środki,
Proszę was teraz, powiedzcie otwarcie,
Co wam się zdaje o naszych nadziejach.
Lordzie marszałku, objaw nam myśl twoją.
Mowbray. Uznaję słuszność naszego powstania;
Lecz dokładniejszych pragnąłbym objaśnień,
Jak potrafimy z tem, co jest pod ręką
Wyruszyć w pole, mężnie stawić czoło
Potężnej armii pod króla sztandarem.
Hastings. Koło dwudziestu i pięciu tysięcy
Wyborowego liczym dziś żołnierza,
Przytem z pewnością możemy rachować