Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/324

Ta strona została przepisana.

Tym bardziej w sprawie tak wielkich rozmiarów,
Gdy prawie chcemy obalić królestwo,
A na ruinach wybudować nowo,
Grunt musim poznać, plan bacznie rozważyć,
Dopiero silne kopać fundamenta,
Radzić się znawców, obliczyć zasoby,
Czy zdolne pokryć wszystkie dzieła koszta;
Inaczej, siły nasze na papierze
Imiona ludzi za ludzi nam dadzą;
Będziem jak człowiek, co dom zaczął wznosić
Nad swoją możność, a w połowie pracy
Wstrzymać się musiał i kosztowne mury
Na łup zostawić łzom chmur wędrujących,
Na pośmiewisko wiatrom twardej zimy.
Hastings.  A więc przypuśćmy, że nasze nadzieje
W porodzie umrą, choć pięknie poczęte,
Że jeden żołnierz w pomoc nam nie przyjdzie.
To i tak jeszcze z tem, co teraz mamy,
Na równi z królem możemy się mierzyć.
Bardolph.  Co? król dwadzieścia pięć tylko tysięcy
Rachuje zbrojnych?
Hastings.  Przeciw nam, przynajmniej,
A raczej nawet i tylu ich nie ma.
W burzliwych czasach musiał swoje hufce
Na trzy rozdzielić; jeden korpus poszedł
Na Glendowera; przeciw Francyi drugi,
A trzeci na nas z konieczności ciągnie.
Widzisz, król osłabł na trzy rozkrojony;
Kufer też jego dźwięk wydaje głuchy
Czczości i nędzy.
Arcybisk.  Nie możem się lękać,
Aby pościągał rozpierzchnięte siły,
Na nas jedynie całą napadł siłą.
Hastings.  E, bądź spokojny! a gdyby to zrobił,
Swojeby tyły bez obrony wydał
Glendowerowi i francuskim pułkom,
Trop w trop za jego ciągnącym śladami.
Bardolph.  Kto, jak się zdaje, przeciw nam dowodzi?