Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/337

Ta strona została przepisana.

Czy nie zobaczy ojca z posiłkami;
Ale wyglądał i wzdychał daremno!
A cóż cię wtedy w domu zatrzymało?
Tam dwa honory legło: twój i syna.
Twemu niech znowu niebo blask przywróci
Henryka honor tak przylgnął do niego,
Jak do sinego nieba sklepu słońce;
Przy jego blasku, do walecznych czynów
Całe się Anglii cisnęło rycerstwo;
On był zwierciadłem, przy którem do boju
Szlachetna młodzież przywykła się stroić;
Chód jego wzorem dla każdej był stopy;
Krzykliwe słowa — ta jego przywara —
Stały się cechą języka walecznych,
I ten, co cicho mówić mógł i skromnie,
Przymiotom nawet swoim gwałt zadawał,
Żeby na jego mówić podobieństwo.
Mową i chodem, życiem i gustami,
Wojenną sztuką, krwi nawet dziwactwem
On był przykładem, wzorem, on był księgą,
Do której każdy stosował się rycerz;
A przecie, jego — ten cud człowieczeństwa
Ty opuściłeś, i jak był jedyny,
Tak jeden musiał, z twardej konieczności,
W hydne oblicze boga wojny spojrzeć,
Stanąć do boju, gdzie za sprzymierzeńca
Miał jedno tylko groźne imię Hotspur;
Tak go, mój ojcze, tak go opuściłeś!
O, cieniom jego nie wyrządź tej krzywdy,
Przyrzeczeń twoich nie dotrzymaj wierniej
Innym, niż jemu! o, nie łącz się z nimi!
Siły marszałka i arcybiskupa
Dość są potężne. Gdyby drogi Henryk
Ich wojsk połowę tylko miał pod ręką,
Dziś, zawieszona na Hotspura szyi
Mogłabym mówić o grobie Monmoutha.
Northumb.  Odpuść ci, Boże, piękna moja córko!
Lecz z piersi moich wyrywasz mi dzielność,