Cielak. Jestem, panie.
Falstaff. Na uczciwość, urodziwy pachołek. Kolnij mi tego Cielaka, aż ryknie.
Cielak. O, dobry mój panie kapitanie —
Falstaff. Co, już ryczysz, nim cię kolnięto?
Cielak. O! panie, schorzałym jestem człowiekiem.
Falstaff. Cóż to masz za chorobę?
Cielak. Przeklęty katar, panie, kaszel, panie, którego dostałem dzwoniąc w królewskiej służbie w dzień koronacyi.
Falstaff. To dobrze, pójdziesz na wojnę w szlafroku; wyleczymy cię z twojego kataru. Już ja dołożę starania, żeby twoi krewni dla ciebie dzwonili. Czy to już wszystko?
Płytek. Przywołaliśmy dwóch więcej nad oznaczoną liczbę, bo nam polecono, panie, czterech ci dostawić. Nie zostaje mi teraz, panie, jak prosić cię, żebyś przyjął u mnie obiadek.
Falstaff. Nie; wychylę tylko z tobą szklenicę, ale nie mogę zostać na obiad. Cieszę Się, żem cię zobaczył przy dobrem zdrowiu, panie Płytku.
Płytek. O! sir Johnie, czy sobie przypominasz noc, którą spędziliśmy razem w wiatraku na Polu świętego Jerzego?
Falstaff. Nie mówmy o tem więcej, dobry panie Płytku, nie mówmy o tem więcej.
Płytek. Ha! wesoła noc to była! A czy Joasia Praconocniczanka jeszcze żyje?
Falstaff. Żyje, panie Płytku!
Płytek. Nigdy znieść mnie nie mogła.
Falstaff. Nigdy, nigdy; powtarzała ciągle, że nie może znieść pana Płytka.
Płytek. Na mszę świętą, wiedziałem, jak ją przyprowadzić do wściekłości. Pyszna była to dziewka onego czasu. A jak się teraz trzyma?
Falstaff. Postarzała, postarzała, panie Płytku.
Płytek. Naturalnie, musiała postarzeć; trudno, żeby nie postarzała; ani wątpliwości, postarzała. Toć ona miała Robina Pracownika ze starym Pracownikiem jeszcze, nim wszedłem do szkoły świętego Klemensa.
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/358
Ta strona została przepisana.