Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/359

Ta strona została przepisana.

Milczek.  A to już pięćdziesiąt i pięć lat temu.
Płytek.  Ha, kuzynie Milczku, gdybyś ty widział, co ja z tym rycerzem widziałem! Hę, sir Johnie, co ty na to?
Falstaff.  Słyszeliśmy nieraz północne dzwony panie Płytku.
Płytek.  Oj, że słyszeliśmy, to słyszeliśmy, na uczciwość, sir Johnie, słyszeliśmy. Hasłem naszem było: „Dalej chłopcy!“ Ale czas już na obiad, idźmy, czas już na obiad, idźmy, czas już na obiad. Oj, co my za czasy widzieli! idźmy, idźmy!

(Wychodzi: Falstaff, Płytek i Milczek).

Cielak.  Dobry panie kapralu Bardolfie, bądź mi przyjacielem; przyjmij te cztery Henryki dziesięcioszylingowe w francuskich talarach. Żeby powiedzieć prawdę, tak mi się chce wisieć jak maszerować; choć co do mnie samego, panie, wszystko mi to jedno, ale raczej dlatego, że nie mam ochoty, i, co do mnie samego, wolałbym zostać z przyjaciółmi; inaczej bowiem, panie, co do mnie samego, byłoby mi to wszystko jedno.
Bardolf.  To dobrze; odejdź na stronę.
Butwiak.  A, dobry panie kapralu, kapitanie, przez wzgląd na moją starą matkę, bądź mi przyjacielem. Niema nikogo, coby chciał bądźcobądź dla niej zrobić; jeśli ja ją opuszczę, a ona już stara i nie potrafi sama dać sobie rady. Dam ci, panie, czterdzieści szylingów.
Bardolf.  To dobrze; odejdź na stronę.
Słabiak.  Wszystko mi to jedno; raz tylko człowiek może umrzeć. Jesteśmy Bogu śmierć dłużni; nie postoi we mnie myśl podła; jeśli to moje przeznaczenie, niechże się spełni, a jeśli nie, to i tak dobrze. Niema człowieka, co byłby za dobry służyć swojemu królowi. Jakbądź obrócą się rzeczy, kto tego roku umrze, ma pokwitowanie na rok przyszły.
Bardolf.  Dobrze powiedziałeś; zuch z ciebie.
Słabiak.  Nie, nie postoi we mnie myśl podła.

(Wchodzą: Falstaff i sędziowie).

Falstaff.  Więc dobrze, panie sędzio, którychże czterech mam zabrać?
Płytek.  Masz ich do wyboru, kapitanie.