Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/377

Ta strona została przepisana.

żyznego kseresu; zrobił się też pełnym ognia i waleczności. Gdybym miał tysiąc synów, dałbym każdemu za pierwszy fundament nauki: unikaj cienkuszu, a poświęć się kseresowi. (Wchodzi Bardolf).
Co tam nowego, Bardolfie?
Bardolf.  Wojsko zwinięte rozeszło się.
Falstaff.  Więc niechże sobie idzie. Ja wracam na Gloucestershire, a po drodze odwiedzę pana Roberta Płytka, kawalera. Już go między palcami ugniotłem, niedługo zacznę nim pieczętować. Idźmy. (Wychodzą).

SCENA IV.
Westminister. Sala w Pałacu.
(Wchodzą: król Henryk, Clarence, książę Humphrey, Warwick i inni).

Król Henr.  Jeśli szczęśliwie Bóg nam da zakończyć
Spór, co krwią bratnią drzwi nasze farbuje,
Na plac godniejszy młódź naszą powiedziem,
I będziem walczyć szablą poświęconą.
Już w pogotowiu flota jest i wojsko,
Już są wybrani nasi namiestnicy.
Po naszej myśli wszystko się szykuje;
Nam tylko trochę więcej siłby trzeba.
Czekamy, póki roty buntownicze
Pod jarzmo prawa karków swych nie ugną.
Warwick.  A nie wątpimy, że jedno i drugie
Przyjdzie niebawem.
Król Henr.  Synu mój, Gloucesterze,
Gdzie książę, brat twój?
Ks. Hum.  Jak sądzę, mój królu.
Poluje w Windsor.
Król Henr.  Kto mu towarzyszy?
Ks. Hum.  Nie wiem.
Król Henr.  Czy jego brat, książę Klarencyi,
Poszedł z nim także?
Ks. Hum.  Nie, książę jest tutaj.
Clarence.  Pan mój i ojciec co chce mi rozkazać?