Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/399

Ta strona została przepisana.

Stary król umarł?
Pistol.  Umarł jak ćwiek we drzwiach;
A możesz wierzyć wszystkiemu, co mówię.
Falstaff.  Ruszaj, Bardolfie, okulbacz mi konia. — Mości Robercie Płytku, wybieraj, jaki chcesz urząd w królestwie; masz go. — Pistolu, włożę na ciebie podwójny ładunek godności.
Barfolf.  O, dniu radosny! Nie dałbym mojej fortuny za rycerstwo.
Pistol.  A co? czy dobre przynoszę nowiny?
Falstaff.  Odprowadźcie pana Milczka do łóżka. — Mości Płytku, milordzie Płytku, bądź, czem być zapragniesz, jestem klucznikiem fortuny. Włóż buty; będziemy całą noc cwałowali. O, słodki Pistolu! Ruszaj, Bardolfie. (Wychodzi Bardolf). No, Pistolu, opowiadaj mi wszystko szczegółowo, a tymczasem rozmyślaj, coby ci wyszło na dobre. Buty! buty! mości Płytku. Jestem pewny, że młodemu królowi tęskno za mną. Weźmiemy w rekwizycyę czyje bądź konie; angielskie prawa są na me rozkazy. Szczęśliwy, kto był moim przyjacielem! a biada ci, milordzie Wielki Sędzio!
Pistol.  Niech podłe sępy płuca mu wyjedzą! —
Gdzie życie, którem dotąd pędził, pytasz?
Gdzie? Tu. Witajcie błogie dnie wesela!

(Wychodzą).
SCENA IV.
Ulica w Londynie.
(Wchodzą policyanci, wlokąc panią Żwawińską i Dorotę Drzej-Prześcieradło).

Gospod.  Nie, łotrze wierutny; chętniebym umarła, gdybym cię mogła widzieć na szubienicy; wywichnąłeś mi ramię.
1. Polic.  Konstable pod straż mi ją oddali, a że pokosztuje rózeg, to ja jej za to ręczę. Niedawno temu zamordowano jednego czy dwóch ludzi z jej powodu.
Dorota.  Łżesz, złodzieju; łżesz, złodzieju. A to co mi znowu?