Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/403

Ta strona została przepisana.

Falstaff.  To rzecz niemożebna, mości Płytku; ale nie kłopocz sobie o to głowy. Wezwie mnie on do siebie prywatnie; bo to widzisz, wszystkie te pozory potrzebne są dla świata. Nie bój się o awans, będę jeszcze człowiekiem, który zrobi cię wielkim.
Płytek.  Nie mogę się tylko domyślić, w jaki sposób; chyba, że dasz mi twój kaftan i wypchasz mnie słomą. Proszę cię, dobry sir Johnie, daj mi przynajmniej pięćset z mojego tysiąca.
Falstaff.  Panie Płytku, przekonam cię, że jestem słowny. Wszystko, co słyszałeś, jest tylko płaszczykiem.
Płytek.  Płaszczykiem, w którym, jak się zdaje, pochowają cię, sir Johnie.
Falstaff.  Bądź tylko spokojny, a teraz, chodź ze mną na obiad. Idźmy, poruczniku Pistol; idźmy, Bardolfie. Przyśle po mnie, byle się zmierzchło.

(Wchodzą: książę Jan, Wielki Sędzia, Oficerowie i t. d.).

W. Sędzia.  Sir Johna Falstaff prowadźcie do wieży,
A razem wszystkich jego towarzyszy.
Falstaff.  Milordzie sędzio —
W. Sędzia.  Nie mam teraz czasu;
Wkrótce dostaniesz u mnie posłuchanie;
Wiedźcie ich teraz.
Pistol.  Si fortuna me tormenta, spero me contenta.

(Wychodzą: Falstaff, Płytek, Pistol, Bardolf, Paź i Oficerowie).

Ks. Jan.  Wielce pochwalam mądry króla rozkaz.
Myślą jest jego, dawnym towarzyszom
Dać opatrzenie dobre i uczciwe,
Lecz ich od swojej oddalić osoby,
Aż ich obyczaj jawny dowód złoży,
Że wrócił do nich statek i rozwaga.
W. Sędzia.  Takie są właśnie królewskie zamiary.
Ks. Jan.  Czy już monarcha zwołał swój parlament?
W. Sędzia.  Zwołał, mój książę.
Ks. Jan.  Chętnie pójdę w zakład,
Że nim rok minie, nasz ogień i miecze
Z ojczystej ziemi poniesieni do Francyi.