Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/43

Ta strona została przepisana.

Przez harde miasto jak my pokrzywdzony,
Jak my, zwróć na nie dział twoich czeluście,
A kiedy cale na proch się rozleci,
Na siebie potem broń obróćcie wściekłą,
Aby zaludnić niebiosa i piekło.
Król Filip.  Niech i tak będzie. Powiedz, gdzie chcesz stanąć?
Król Jan.  My od zachodu ciśniemy zagładę
Na łono miasta.
Ks. Austr.  A ja od północy.
Król Filip.  Nasze pioruny luną od południa
Na harde miasto gradem kul ognistych.
Bękart  na stronie). Z jaką mądrością biorą stanowiska!
Jeden drugiemu kule w oczy ciska.
(Głośno) Trzeba im dodać ducha. Dalej! Naprzód!
I. Obyw.  Raczcie mnie słuchać potężni królowie,
A ja wam pięknej zgody wskażę drogę.
Bez krwi rozlewu podbijcie to miasto,
Wykupcie tłumy te od nagłej śmierci.
Co jak ofiary na plac ten przychodzą.
Wstrzymajcie zapęd, słuchajcie mej rady!
Król Jan.  Więc mów, ochotnych znajdziesz w nas słuchaczów.
I. Obyw.  Hiszpanii córka, Blanka, synowicą
Anglii jest króla; Delfina Ludwika
I tej dziewicy obrachujcie lata;
Jeśli gorąca miłość chce urody,
Któż się pięknością z Blanką może równać?
Jeśli pobożna miłość szuka cnoty,
Gdzie czystszą cnotę niż w Blance odkryje?
Gdy dumna miłość równych szuka związków,
W czyichże żyłach bogatsza krew płynie?
Pięknością, cnotą i świetnością rodu
Równie jest młody Delfin doskonały,
Lub, jeśli nie jest, to stąd, że nią nie jest;
I ona wszystkie ma doskonałości,
Jeżeli nie jest wadą, że nim nie jest.
On jest połową szczęśliwego męża,
Na dopełnienie jej mu tylko braknie
Ona piękności jedną jest połową,