Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/45

Ta strona została przepisana.

Prośby, litości i zgryzot sumienia.
I. Obyw.  Jakie przyjęcie znalazła u królów
Zagrożonego miasta myśl przymierza?
Król Filip.  Pierwszy do miasta przemówiłeś, Anglio,
Bądźże i teraz pierwszy z odpowiedzią.
Król Jan.  Jeżeli Delfin w tej księdze piękności
To słowo: „kocham“, wyczytać jest zdolny,
Godne królowej odbierze z nią wiano.
Anjou, Maine, Touraine, Poitiers, kraj wszystek
Z tej strony morza przez nas posiadany,
(Prócz tego miasta dziś oblężonego)
Na małżeńskiego łoża dam pozłotę,
By równą była najpierwszym księżniczkom
Blaskiem honorów, świetnością tytułów,
Jak im jest równą pięknością i rodem.
Król Filip.  Co mówisz, synu? Spójrz na jej oblicze.
Ludwik.  Patrzę, mój ojcze, i w oku jej widzę
Cud nad cudami, ojcze, cień mój własny,
Cień mój na słońcu! Przysięgam, że jeszcze
Nigdym samego siebie tak nie kochał,
Jak dziś, gdym ujrzał własny wizerunek
Na tle pochlebnem oka jej skreślony.

(Rozmawia po cichu z Blanką).

Bękart.  Na tle pochlebnem oka jej skreślony!
Na gniewnym marszczku brwi jej powieszony,
A ćwiertowany w jej sercu! Sam czuje,
Że miłość zdradził, na kaźń zasługuje.
Szkoda, że chłystek tak sponiewierany
W tak pięknem miejscu wisi ćwiertowany.
Blanka.  Wolą jest moją mego stryja wola:
Jeśli co w tobie widzi po swej myśli,
Przymioty, które do serca mu idą,
Na jego wolę łatwo moją zmieniam,
Lub, żeby myśl mą wyrazić dokładniej,
Do posłuszeństwa łatwo zmuszę serce.
Nie chcę cię zwodzić pochlebstwem, że wszystko
Co widzę w tobie, miłości jest godne,
Ale wyznaję, że nic tam nie widzę,