Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/80

Ta strona została przepisana.

Świętej czystości napiętnuje znakiem
Grzechy przyszłości jeszcze nie poczęte;
Śmiertelny rozlew krwi żartem się wyda
Przy tym ohydnym stawiony widoku.
Bękart.  Krwawa to, godna potępienia sprawa,
Grzeszny uczynek okrutnej prawicy,
Jeśli to ludzkiej prawicy jest dziełem?
Salisbury.  Jeśli to ludzkiej prawicy jest dziełem?
Mieliśmy tego uczynku zapowiedź:
Ręki Huberta zbrodnicza to sprawa,
A pierwszy pomysł do króla należy.
Od służby jego duszę mą wyzwalam;
Klęcząc przy życia słodkiego ruinach,
Przy niemych zwłokach ślub wyziewam głośny,
Ślub święty, świata wyrzec się próżności,
Nigdy nie uledz pokusom rozkoszy,
Nigdy nie zaznać wczasu i wygody,
Póki tej ręce nie zapewnię chwały,
Dając jej zemsty należną ofiarę.
Pembroke.  Bigot. I duch nasz twoją powtarza przysięgę.

(Wchodzi Hubert).

Hubert.  Panowie, pośpiech oddech mi tamuje;
Artur nie umarł; król po was przysyła.
Salisbury.  O, człek to śmiały! śmierć go nie rumieni.
Precz stąd, obrzydły, podły nikczemniku!
Hubert.  Nie jestem podły.
Salisbury  (dobywając szabli). Mamże okraść prawo?
Bękart.  Oręż twój jasny, lecz włóż go do pochwy.
Salisbury.  Nie, chyba w skórze mordercy go schowam,
Hubert.  Cofnij się, lordzie Salisbury, cofnij!
Bóg widzi, szabla ma jak twoja ostra;
Nie chciałbym, żebyś zapomniał się lordzie,
Do osobistej znaglił mnie obrony,
Zmuszając myśleć o twojej wściekłości,
Kazał zapomnieć o twoich zasługach,
O twem szlachectwie.
Bigot.  Precz stąd, kupo gnoju!
Dostojnikowi jak śmiesz stawiać czoło?