Hubert. Zamilkłbym, gdyby szło tylko o życie,
Lecz niewinności mej gotowym bronić
Przeciw cesarzom.
Salisbury. Ty jesteś mordercą.
Hubert. Nie jestem dotąd, nie zmuś mnie nim zostać.
Czyjkolwiek język fałsz głosi, jest kłamcą.
Pembrok. Rąb go w kawałki.
Bękart. Daj pokój, powtarzam.
Salisbury. Ustąp, Faulconbridge, albo cię zadrasnę.
Bękart. Lepiejbyś zrobił, gdybyś dyabła drasnął.
Rusz tylko nogą, zmarszcz tylko brwi na mnie,
W zapędzie gniewu choć słowem mnie obraź,
A padniesz trupem. Schowaj miecz, gdy pora,
Lub tak cię z twoim uraczę rożenkiem,
Że powiesz: dyabeł z piekła przywędrował.
Bigot. Jaka myśl twoja, dzielny Faulconbridge’u?
Chcesz być obrońcą podłego mordercy?
Hubert. Lordzie Bigocie, mordercą nie jestem.
Bigot. Któż zabił księcia?
Hubert. Niema i godziny,
Jak go przy pełnem zdrowiu zostawiłem.
Miałem dlań tylko miłość i szacunek;
Do dni mych końca płakać po nim będę.
Salisbury. Nie wierz kłamliwej oczu jego wodzie;
Podobne krople podłość ma na rozkaz;
On, mistrz w tej sztuce, potrafi z nich zrobić
Swej niewinności i skruchy strumienie.
Za mną więc wszyscy, których czyste dusze
Brzydzą się jatek smrodem zaraźliwym;
Zapach ten grzechu dusić mnie zaczyna.
Bigot. W drogę do Bury! łączmy się z Delfinem!
Pembroke. Powiedz królowi niechaj tam nas szuka.
Bękart. To mi świat dobry! — Czy znasz wykonawcę
Tej pięknej sprawy? Jeśli to rzecz twoja,
Choć nieskończone Boże miłosierdzie,
Jesteś potępion.
Hubert. Wysłuchaj mnie tylko —