Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/116

Ta strona została przepisana.

Był w naszem mieście przyaresztowany,
A że swej głowy nie miał czem okupić,
Umrze, stosownie do przepisów prawa,
Nim dojdzie słońce znużone zachodu.
Zabierz pieniądze, któreś mi powierzył.
Ant. z Syr.  Ponieś je, Dromio, do naszej gospody,
Tam czekaj na mnie, dopóki nie wrócę.
Jeszcze godzinę mamy do obiadu.
Czas ten poświecę, aby miasto zwiedzić,
Gmachom się przyjrzeć, zważać obyczaje,
A potem spać się co prędzej położę,
Bo czuję długiej podróży fatygę.
Ruszaj!
Drom. z S.  Niejeden wziąłby cię za słowo,
I z dobrą kieską ruszyłby daleko. (Wychodni).
Ant. z Syr.  Wierny to sługa, panie, który często,
Gdy troska czarną myślą mnie owieje,
Wesołym żartem pogodę mi wraca.
R, acz teraz ze mną parę ulic zwiedzić,
I obiadować ze mną w mej gospodzie.
1 Kupiec.  Daruj, że przyjąć nie mogę zaprosin,
Lecz muszę śpieszyć do pewnego kupca,
Z którym się dobry nastręcza interes.
Jeżeli zechcesz, o piątej godzinie
Mogę na rynek przyjść na twe spotkanie
I zostać, póki spać się nie położysz;
Tylko na teraz opuścić cię muszę.
Ant. z Syr.  Do zobaczenia! Tymczasem, samotny,
Na chybił trafił będę się wałęsał.
1 Kupiec.  A więc cię z własnem zostawiam twem szczęściem.

(Wychodzi).

Ant. z Syr.  Kto z mojem własnem zostawia mnie szczęściem,
Ten mnie zostawia w smutnem towarzystwie.
Jestem na świecie jak ta kropla wody,
Co drugiej kropli szuka w oceanie,
A co, nim znajdzie swoją towarzyszkę,
Ginie samotna i niepostrzeżona.
Tak ja, gdy gonię za matką i bratem,