Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/156

Ta strona została przepisana.

Ant. z Ef.  Wymierz mi, książę, wymierz sprawiedliwość,
Na moją długą racz pamiętać służbę,
Na ciężkie rany, którem w boju odniósł,
Piersią mą twoje ciało zasłaniając;
Za krew wylaną z tobą i za ciebie,
Wymierz mi teraz, wymierz sprawiedliwość!
Egeon.  Lub to jest syn mój i jego niewolnik,
Lub śmierci bojaźń odjęła mi rozum.
Ant. z Ef.  Bądź sędzią moim przeciw tej kobiecie,
Którą z twej ręki dostałem za żonę,
A która honor mój dziś pokrzywdziła
Prawie nad ludzką możność i nad wiarę,
Bo wyobraźnię krzywda ta przechodzi,
Którą bezwstydnie dziś mi wyrządziła.
Książę.  Opowiedz skargę, licz na sprawiedliwość.
Ant. z Ef.  Dziś mi własnego domu drzwi zamknęła,
Z rozpustnikami ucztując bezwstydnie.
Książę.  Ciężki występek! Kobieto, wyznajesz?
Adryana.  Nie, dobry książę, ze mną i mą siostrą
Dziś obiadował, a jeżeli kłamię,
Niech dla mej duszy Bóg nie ma litości!
Lucyana.  Niech w nocy nie śpię, niech nie widzę we dnie,
Jeśli jej słowa czystą nie są prawdą.
Angelo.  Obie niewiasty krzywo przy sięgają,
Obłąkanego skargę ja poświadczam.
Ant. z Ef.  Co mówię, książę, to mówię z rozwagą;
Ni zbytek wina myśli mi odurzył,
Ni gniew pomącił, chociaż ich bezczelność
Mogłaby mędrszym niż ja odjąć rozum.
Drzwi mi zamknięto w godzinę obiadu;
Złotnik ten, gdyby nie był z nią w przymierzu,
Mógłby to stwierdzić, bo był razem ze mną;
Gdy nas opuścił, poszedł po łańcuszek,
Który miał z sobą przynieść pod Jeżowca,
Gdziem z Baltazarem wspólnie obiadował;
Lecz nie dotrzymał słowa. Po obiedzie,
Idąc ulicą, spotkałem go trafem,
Jak w towarzystwie szedł tego szlachcica.