Niżbym miał zostać dymiącym się knotem
Dla młodych duchów, które wszystkiem gardzą,
Co nie jest piętnem nowości znaczone,
Których myśl ledwo ubiór może spłodzić,
A stałość prędzej od mody przemija“.
To były jego starości życzenia.
Ja z nim i po nim to samo powtarzam:
Gdy już do ula ni wosku ni miodu
Przynieść nie mogę, niech z ula ustąpię,
Zostawię miejsce młodszym robotnikom.
2 Pan. Naród cię kocha, a najmniej przychylni
Będą najpierwsi, żeby cię żałować.
Król. Zajmuję miejsce, wiem o tem. — Mój hrabio,
Jak dawno umarł lekarz twego ojca?
Mąż to był sławny.
Bertram. Sześć temu miesięcy.
Król. Gdyby żył, jego zasięgnąłbym rady.
Daj mi twą rękę — inni, zbytkiem leków
Moje żywotne wyczerpali siły.
Teraz choroba toczy bez przeszkody
Wojnę z naturą. — Witaj w mej stolicy!
Mój syn mi własny nie droższy od ciebie.
Bertram. Dzięki za łaskę, miłościwy panie!
Hrabina. Słucham cię teraz. Co miałeś powiedzieć o tej szlachciance?
Intendent. Pragnę, pani, żebyś znalazła w regestrze moich minionych zasług dowody gorliwości, z jaką starałem się zawsze twoim życzeniom zadosyć uczynić, bo obraża własną skromność i szpeci piękność swojej zasługi, kto je sam głosi przed ludźmi.
Hrabina. Co ten hultaj tu robi? Precz stąd, nicponiu! Nie wie-