Królu, widziałem lekarkę, co zdolna
Zimnym kamieniom młode natchnąć życie,
A tobie, królu, tyle ognia dodać,
Ze będziesz zdolny hołupce wybijać.
Samo jej tknięcie dosyć ma potęgi,
Ażeby z grobu wywołać Pipina,
A Karolowi Wielkiemu do ręki
Pióro dać, żeby do niej wystosował
Liścik miłosny.
Król. Do niej? Co za ona?
Lafeu. Lekarka, królu. Przybyła kobieta,
Którą bylebyś ujrzeć tylko raczył —
Tak jest, na honor, by słowem poważnem
Skończyć myśl, królu, żartem rozpoczętą,
Przed krótką chwilą widziałem kobietę,
Której płeć, lata, słowa, rezolutność,
Roztropność, taki we mnie dziw wzbudziły,
Żem nie jest zdolny mojego rozumu
O łatwowierność zbyteczną oskarżać.
Czy chcesz ją widzieć? — tego bowiem pragnie —
Z ust jej usłyszeć, królu, o co prosi?
Zrób to, a potem, jak chcesz, śmiej się ze mnie.
Król. Dobrze więc, Lafeu, przyprowadź to cudo,
Żebym się nad niem z tobą razem dziwił,
Lub dziw twój zniszczył, dziwiąc się, jak mogłeś
Dziwo w tem widzieć.
Lafeu. Przekonam cię, królu,
A na to dnia mi nie trzeba całego (wychodzi).
Król. Lada nic z taką zwykł wprowadzać pompą.
Lafeu. A tylko śmiało!
Król. Pośpiech ten ma skrzydła.
Lafeu. Patrz, to monarcha: otwórz mu twe myśli.
Masz zdrajcy minę; tacy jednak zdrajcy
Rzadko w monarchach trwogę obudzają.
Jestem Kressydy stryjem, bez obawy
Zostawiam was tu we dwoje. Bądź zdrowa!