Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/214

Ta strona została przepisana.

A nie pytając, szukała przyczyny
W własnej twej myśli. Wierzaj, moja prośba
Lepszy ma powód, niż zda się z pozorów;
Interes, który tak nagle nas dzieli,
Większej jest wagi, niż przypuścić możesz
W niewiadomości, o co rzecz się toczy.

(Daje jej list).

To do mej matki. Nim się zobaczymy,
Dwa dni upłynie. Zostawiam cię teraz
Twojej mądrości.
Helena.  Mogę tylko dodać,
Że jestem zawsze wierną twoją sługą —
Bertram.  Dość tego, skończmy!
Helena.  Że zawsze i wszędzie,
Pomimo zawad przez mój los stawianych,
Dołożę starań, aby godną zostać
Mojej fortuny.
Bertram.  Czas mój zbyt jest drogi,
Bądź mi więc zdrowa, a spiesz się do domu.
Helena.  Przebacz mi, panie.
Bertram.  Co chcesz mi powiedzieć?
Helena.  Nie jestem godną skarbów posiadanych,
Nie śmiem powiedzieć, że moje, choć moje,
Lecz jak lękliwy złodziej ukraść pragnę,
Co wedle prawa moją jest własnością.
Bertram.  Czego chcesz, powiedz?
Helena.  Niewiele — nic prawie —
Nie śmiem powiedzieć, czego z duszy pragnę —
Lecz jednak — panie — tylko nieznajomi,
Nieprzyjaciele rozstają się z sobą
Bez pocałunku.
Bertram.  Czas nagli, na konie!
Helena.  Wykonam święcie wszystkie twe rozkazy.
Bertram.  Gdzie reszta ludzi moich? Bywaj zdrowa!

(Wychodzi Helena).

Ty spiesz do domu, gdzie nie stawię nogi,
Póki oręża dłoń moja dotrzyma,
I póki ucho głos bębna dosłyszy.