Helena. Gdzie?
Dyana. Ten koczkodan w szarfy owinięty.
Czemu tak smutny?
Helena. Może w bitwie ranny.
Parolles. Bęben nasz stracić! To mi piękna sprawa.
Maryana. Nie wiem co, ale coś bardzo go dręczy.
Patrz, już nas dojrzał. (Parolles kłania się Wdowie).
Wdowa. A bodajeś wisiał!
Maryana. Z twoim ukłonem danym rajfurowi.
Wdowa. Wszystko skończone. Pójdź ze mną, pątnico,
Ja do gospody twej cię poprowadzę.
Czterech lub pięciu jest u mme pielgrzymów,
Wszyscy chcą widzieć świętego Jakóba.
Helena. Przyjmuję chętnie. Jeśli ta matrona
Z tą piękną dziewką raczą dzisiaj z nami
Wieczerzać wspólnie, ja z podziękowaniem
Zapłacę koszta, a jeszcze w dodatku
Kilka dam przestróg tej młodej dziewicy,
Które się później przydać na co mogą.
Obie. Twoją ofiarę wdzięcznie przyjmujemy. (Wychodzą).
1 Pan. Tak jest, mój panie, staw go na próbę, daj mu zupełną wolność działania.
2 Pan. A jeśli się nie przekonasz, że tchórzem podszyty, gardź mną.
Bertram. Niech wam się nie zdaje, że się w moim o nim sądzie do tego stopnia pomyliłem.
1 Pan. Wierzaj mi, panie, mówię, co wiem z osobistego doświadczenia, bez żadnej złośliwości, jakbym mówił o własnym moim krewnym: to tchórz wierutny, łgarz pierwszej klasy, co godzina słowo łamiący, bez jednej cnoty, któraby na twoje względy zasługiwała.
2 Pan. Czas już, żebyś się na nim poznał, bo lękam się, abyś