Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/227

Ta strona została przepisana.

Bertram.  W każdym razie nie mamy prawa żalić się na ostatni wypadek potyczki; jest wprawdzie trochę niesławy w utracie bębna, ale cóż robić, to strata już niepowetowana.
Parolles.  Ale nią być mogła.
Bertram.  Być mogła, lecz nie jest.
Parolles.  Jeszcze być może. Gdyby zasługa świetnych czynów zawsze była przypisana temu, który prawdziwie jest jej godnym, albobym bęben ten odzyskał, albo inny zdobył, albo znalazł moje hic jacet.
Bertram.  Więc dobrze, jeśli masz na to serce, jeśli przypuszczasz, że twój tajemniczy fortel może wrócić honorowy ten instrument na przynależne mu miejsce, idź śmiało na to wielkoduszne przedsięwzięcie. Co do mnie, oddam należną cześć śmiałemu zamiarowi, a jeśli wrócisz z tryumfem, książę nietylko będzie mówił o całej tej sprawie, ale obsypie cię łaskami, jakie wielkości jego przystoją, a na jakie, do ostatniej joty, twoja wartość zasługuje.
Parolles.  Na tę żołnierską rękę, podejmę się wyprawy.
Bertram.  Nie masz więc czasu do stracenia.
Parolles.  Wyruszę wieczorem. Śpieszę teraz plan mój ułożyć, ducha ufnością pokrzepić, na śmierć się przygotować; o północy czekaj nowych ode mnie wiadomości.
Bertram.  Czy mogę uwiadomić księcia o tej wyprawie?
Parolles.  Nie odpowiadam za skutek, ale ręczę za próbę.
Bertram.  Wiem, że masz serce; ręczę też, że zrobisz wszystko, co waleczny żołnierz zrobić jest w stanie. Bądź zdrów!
Parolles.  Nie lubię długiej gadaniny (wychodzi).
Pan.  Jak ryba nie lubi wody. — Czy nie dziwna to figura, mój panie? Z jaką ufnością podejmuje się przedsięwzięcia, choć wie dobrze, że jest nie do wykonania; sam się przymusza zrobić, czego za skarby świata na prawdęby się nie podjął.
2 Pan.  Nie znasz go, panie, tak dobrze, jak my go znamy. Prawda, że umie wkraść się w cudze łaski i na tydzień uniknąć odkrycia, lecz raz złapany, jest nim na zawsze.