Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/237

Ta strona została przepisana.

2 Pan.  Nie zajmiemy się sprawą tego panicza przed przybyciem hrabiego; jego obecność musi być biczem tego hultaja.
1 Pan.  A tymczasem opowiadaj mi, co wiesz o naszej wojnie.
2 Pan.  Słyszałem, że są już rokowania o pokój.
1 Pan.  To ja mogę cię zapewnić, że pokój już zawarty.
2 Pan.  Co więc zamierza zrobić z sobą hrabia Roussillonu? Czy pociągnie dalej, czy wróci do Francyi?
1 Pan.  Widać z twojego pytania, że nie należysz do jego rady.
2 Pan.  Uchowaj mnie, Boże! Mając udział w jego radach, miałbym za wiele udziału w jego czynie.
1 Pan.  Żona jego, mniej więcej dwa temu miesiące, uciekła z jego domu pod pozorem pielgrzymki do Świętego Jakóba, i z najsurowszą pobożnością dopełniła tego świętego przedsięwzięcia. Podczas jej tam pobytu delikatny jej temperament stał się, że tak powiem, łupem jej boleści, bo nakoniec w jednem westchnieniu oddała ducha i teraz śpiewa z aniołami w niebiosach.
2 Pan.  Czy są na to dowody?
1 Pan.  Własne jej listy stwierdzają część powieści aż do dnia jej zgonu, śmierć zaś, której sama opowiedzieć nie mogła, stwierdza świadectwo parafialnego proboszcza.
2 Pan.  Czy hrabia wie o wszystkiem?
1 Pan.  Wie o wszystkiem, o najmniejszych nawet szczegółach, znoszących wszelką wątpliwość.
2 Pan.  Smutno mi, że go wiadomość ta ucieszy.
1 Pan.  Jak często ze strat się naszych cieszymy!
2 Pan.  I znowu jak często we łzach topimy szczęście nasze! Wielka sława, na którą tu męstwem zasłużył, spotka za powrotem równie wielką hańbę.
1 Pan.  Tkanina naszego żywota z pomieszanych składa się nici, złe i dobre, na przemian. Cnoty nasze byłyby za dumne, gdyby ich nasze wady nie chłostały, a rozpaczałyby nasze zbrodnie, gdyby im nasze cnoty nie szeptały słów pociechy. (Wchodzi Sługa). Co tam nowego? Gdzie pan twój?