Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/245

Ta strona została przepisana.

W końcu junaków wszystkich los mój czeka;
Wielkość junaka zawsze tylko krótka,
Prędzej czy później wychodzi na dudka.
Rdzewiej, ma szablo! uciekaj stąd wstydzie!
Ty żyj, Parolles, bezpieczny w ohydzie!
Niech z błazeństw żyje, kto błaznem zostanie;
Ziemia dla wszystkich chleb ma i mieszkanie.
Śpieszę za nimi (wychodzi).

SCENA IV.
Florencya. — Pokój w domu Wdowy.
(Wchodzą: Helena, Wdowa i Dyana).

Helena.  Aby ci dowieść, że cię nie skrzywdziłam,
Pierwszy monarcha w świecie chrześcijańskim
Będzie rękojmią; klęknąć przed nim muszę,
Zanim się moje dopełnią zamiary.
Kiedyś oddałam wielką mu usługę,
Drogą jak życie, wdzięczność zbudzić zdolną
Nawet i w sercu kamiennym Tatara.
Dziś niewątpliwe dochodzą mnie wieści,
Że król z swym dworem do Marsylii przybył;
Tam bez trudności możemy się dostać.
Wiecie, że świat mnie umarłą już sądzi.
Gdy książę wojsko zebrane rozpuścił,
Mąż mój pośpieszył do swojego zamku;
My tam, przy Bożej i króla pomocy,
Wcześniej od niego przybyć potrafimy.
Wdowa.  Szlachetna pani, nigdyś sług nie miała,
Jak my gotowych w pomoc ci pośpieszyć.
Helena.  I ty nie miałaś nigdy przyjaciela,
Któryby szczerzej pragnął wynagrodzić
Dobrą twą miłość. Niebo mnie wybrało,
Ażeby córkę twoją wyposażyć,
Jak ją wybrało, by mi oddać męża.
O dziwni ludzie, co pieścić są w stanie
Swej nienawiści przedmiot tak namiętnie,