O twej szczęśliwej miłości, o wszystkiem,
Co się tu zdarzy w mej nieobecności.
Ja też do ciebie pisać nie omieszkam.
Proteusz. Niech w Medyolanie Bóg ci błogosławi!
Walentyn. A tobie w domu. Bądź zdrów, Proteuszu!
Proteusz. On honor ściga, gdy ja ścigam miłość;
Przyjaciół rzuca, by ich być godniejszym;
Jam dał za miłość siebie i przyjaciół.
Tyś mnie tak, Julio, tyś mnie tak zmieniła!
Dla ciebie pracy, nauki się zrzekłem,
Marnuję rozum na próżnych marzeniach,
A biedne serce me topię w westchnieniach.
Spieszak. Czy nie wiesz, panie, gdzie mój pan jest teraz?
Proteusz. Na medyolański pospieszył wsiąść statek.
Spieszak. Ja tu bruk zbijam, a on może odbił;
Jeśli go stracę, co za baran ze mnie.
Proteusz. Nieraz baranom zgubić się wydarza,
Jeśli ich oko nie strzeże owczarza.
Spieszak. Więc pan wnioskujesz, że mój pan owczarzem,
A ja baranem?
Proteusz. Myśl moją odgadłeś.
Spieszak. Rogi więc moje są rogami pana.
Proteusz. Głupia odpowiedź i godna barana.
Spieszak. To nowy dowód, że jestem baranem.
Proteusz. A twój pan owczarzem.
Spieszak. Nie, temu mogę zaprzeczyć i dać na to dowód.
Proteusz. Zobaczymy; żleby ze mną było, gdybym nie mógł znaleźć dowodów, żeś jest baranem.
Spieszak. Owczarz szuka barana, a nie baran owczarza, ja zaś szukani mojego pana, a pan mój mnie nie szuka, a więc nie jestem baranem.
Proteusz. Baran dla miłości strawy idzie za owczarzem, owczarz dla miłości strawy nie idzie za baranem; ty dla miłości myta idziesz za twoim panem, twój pan dla miłości myta nie idzie za tobą. a więc jesteś baranem.
Spieszak. Jeszcze jeden taki dowód, a zacznę beczeć bee!