Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/275

Ta strona została przepisana.
—   265   —

O twej szczęśliwej miłości, o wszystkiem,
Co się tu zdarzy w mej nieobecności.
Ja też do ciebie pisać nie omieszkam.
Proteusz.  Niech w Medyolanie Bóg ci błogosławi!
Walentyn.  A tobie w domu. Bądź zdrów, Proteuszu!

(Wychodzi).

Proteusz.  On honor ściga, gdy ja ścigam miłość;
Przyjaciół rzuca, by ich być godniejszym;
Jam dał za miłość siebie i przyjaciół.
Tyś mnie tak, Julio, tyś mnie tak zmieniła!
Dla ciebie pracy, nauki się zrzekłem,
Marnuję rozum na próżnych marzeniach,
A biedne serce me topię w westchnieniach.

(Wchodzi Spieszak).

Spieszak.  Czy nie wiesz, panie, gdzie mój pan jest teraz?
Proteusz.  Na medyolański pospieszył wsiąść statek.
Spieszak.  Ja tu bruk zbijam, a on może odbił;
Jeśli go stracę, co za baran ze mnie.
Proteusz.  Nieraz baranom zgubić się wydarza,
Jeśli ich oko nie strzeże owczarza.
Spieszak.  Więc pan wnioskujesz, że mój pan owczarzem,
A ja baranem?
Proteusz.  Myśl moją odgadłeś.
Spieszak.  Rogi więc moje są rogami pana.
Proteusz.  Głupia odpowiedź i godna barana.
Spieszak.  To nowy dowód, że jestem baranem.
Proteusz.  A twój pan owczarzem.

Spieszak.  Nie, temu mogę zaprzeczyć i dać na to dowód.
Proteusz.  Zobaczymy; żleby ze mną było, gdybym nie mógł znaleźć dowodów, żeś jest baranem.
Spieszak.  Owczarz szuka barana, a nie baran owczarza, ja zaś szukani mojego pana, a pan mój mnie nie szuka, a więc nie jestem baranem.
Proteusz.  Baran dla miłości strawy idzie za owczarzem, owczarz dla miłości strawy nie idzie za baranem; ty dla miłości myta idziesz za twoim panem, twój pan dla miłości myta nie idzie za tobą. a więc jesteś baranem.
Spieszak.  Jeszcze jeden taki dowód, a zacznę beczeć bee!