Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/288

Ta strona została przepisana.
—   278   —

Pan wzdycha do niej, ona rad udziela,
Jak ma z jej ucznia przejść w nauczyciela.
O takim figlu po raz: pierwszy słyszę:
Pan mój list pisząc, sam do siebie pisze.
Walentyn.  Co tam, mopanku, sam do siebie perorujesz?

Spieszak.  Nie, panie, ja tylko rymuję; pańską jest rzeczą perorować.
Walentyn.  Dlaczego?
Spieszak.  W zastępstwie pani Sylwii.
Walentyn.  A do kogo?
Spieszak.  Do samego siebie. Toć ona się panu oświadcza przez figurę.
Walentyn.  Przez jaką figurę?
Spieszak.  Przez list, należało mi powiedzieć.
Walentyn.  Toć przecie ona do mnie nie pisała.
Spieszak.  A na cóż miała pisać, gdy poleciła panu pisać do samego siebie. Czy nie postrzega pan figla?
Walentyn.  Możesz mi wierzyć, bynajmniej.
Spieszak.  Trudno jednak temu wierzyć. Czy nie widzi pan w tem żadnego oświadczenia?
Walentyn.  Za całe oświadczenie widzę tylko, że mi swój gniew oświadczyła.
Spieszak.  Toć list panu dała.
Walentyn.  List, który pisałem do jej przyjaciela.
Spieszak.  A ten list sama wręczyła gdzie należało, i na tem koniec.
Walentyn.  Bodaj nie było w tem nic gorszego!

Spieszak.  Ja za wszystko odpowiadam; wszystko idzie jak należy.
„Pisałeś do niej często, upornie milczała,
Może brakło jej czasu, może i nie chciała,
Może nie chcąc swych myśli zdradzić posłańcowi,
Kazała do kochanka pisać kochankowi“.
Powtarzam panu co w książce czytałem.
Co pan tak duma? Lecz czas już na obiad.

Walentyn.  Już jestem po obiedzie.
Spieszak.  Słuchaj, panie; choć kameleon miłość może karmić się powietrzem, ja należę do liczby ludzi, którym trzeba