Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/294

Ta strona została przepisana.
—   284   —

Na taki przedmiot miłość mruży oczy.

(Wchodzi Proteusz).

Sylwia.  Skończ, skończ, bo widzę, wchodzi twój przyjaciel.
Walentyn.  Witaj mi, bracie! A ty, dobra pani,
Jaką szczególną powitaj go łaską.
Sylwia.  Znajdzie przyjęcie wedle swoich zasług,
Jeśli to gość jest, któregoś tak pragnął.
Walentyn.  To on jest, pani, więc pozwól mu, błagam,
Być razem ze mną wiernym twoim sługą.
Sylwia.  Dla nizkiej pani za wysoki sługa.
Proteusz.  O, nie, nie, raczej sługa to za nizki,
Niegodny spojrzeń tak dostojnej pani.
Walentyn.  Dajcie wymówkom niegodności spokój;
Racz, piękna pani, przyjąć go za sługę.
Proteusz.  Za mą gorliwość mogę tylko ręczyć.
Sylwia.  Gorliwość zawsze znalazła nagrodę.
A więc niegodnej pani witaj sługo!
Proteusz.  Kto, oprócz ciebie, słowa te wyrzeknie,
Z mej ręki zginie.
Sylwia.  Co? żeś miłym gościem?
Proteusz.  O, nie, nie, pani, lecz żeś jest niegodną.

(Wchodzi Sługa).

Sługa.  Ojciec twój, pani, pragnie z tobą mówić.
Sylwia.  Przyjdę za chwilę. (Wychodzi Sługa).
Chodź ze mną, sir Turyo.
Raz jeszcze witaj nam, nowy mój sługo!
Pomówcie chwilę o domowych sprawach,
A gdy skończycie, zobaczę was chętnie.
Proteusz.  Spólne ci, pani, poniesiemy służby.

(Wychodzą: Sylwia, Turyo i Śpieszak).

Walentyn.  Powiedz mi teraz, co tam u nas słychać?
Proteusz.  Zdrowi są wszyscy twoi przyjaciele.
Walentyn.  A twoi?
Proteusz.  Wszystkich zostawiłem zdrowych.
Walentyn.  A twoja pani? a wasze miłostki?
Proteusz.  Moich miłostek nudziła cię powieść:
Rzecz o miłości nie jest ci do smaku.
Walentyn.  Ach, Proteuszu, wszystko się zmieniło!