Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/300

Ta strona została przepisana.
—   290   —

Przy Sylwii darów niebieskich potędze
Julia się czarną wydaje murzynką.
Ze Julia żyje, zapomnę, pamiętny,
Ze moja dla niej miłość już umarła,
A wroga tylko widzę w Walentynie,
Za słodszym goniąc w Sylwii przyjacielu.
Samemu sobie wiernym być nie mogę,
Jeśli nie będę zdrajcą Walentyna.
Dziś ma plecioną dostać się drabiną
Do Sylwii, mego anioła, komnaty;
Na pomocnika wziął swego rywala.
Śpieszę bez zwłoki ojca uwiadomić
O zamierzonej kochanków ucieczce.
On, rozgniewany, wygna Walentyna,
Bo Turyo jego wybranym jest zięciem,
Ale ja zręczną zdołam później sztuką
Tępego Turya pokrzyżować plany.
Teraz, miłości, dodaj mi twych skrzydeł
Do wykonania natchnionych mi sideł! (Wychodzi).


SCENA VII.
Werona. — Pokój w domu Julii.
(Wchodzą; Julia i Lucetta).

Julia.  Dobra Lucetto, przyjdź mi radą w pomoc!
Na twoją dla mnie miłość cię zaklinam,
Ciebie co jesteś żyjącą tablicą,
Na której moje zapisuję myśli,
Naucz mnie, wskaż mi dobry jaki sposób,
Abym bez krzywdy mojego honoru
Mogła drogiego ujrzeć Proteusza.
Lucetta.  Ach, pani, ciężka, mozolna to podróż!
Julia.  Pobożny pielgrzym bez mozołu mierzy
Słabą swą stopą rozległe królestwa;
Jak łatwiej będzie, na miłości skrzydłach,
Lecieć do boskich przymiotów istoty,
Do Proteusza drogiego mej duszy.