Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/307

Ta strona została przepisana.
—   297   —

Książę.  Chciałbym spróbować, jak go trzeba nosić.
Proszę cię, pozwól wziąć go na ramiona. —
Cóż to za bilet? Do kogo? „Do Sylwii“.
A tu narzędzie, którego pragnąłem.
Pozwolę sobie przełamać pieczątkę (czyta).
„Co noc myśli me lecą do Sylwii więzienia,
Posłuszne niewolnice rozkazów słuchają;
Ach, gdybym mógł ich skrzydła przypiąć do ramienia
I spocząć, gdzie nieczułe myśli spoczywają!
Me posłanki na czystem mej Sylwii śpią łonie,
A ja, com je tam posłał w samotnym wieczorze,
Klnę łaskę, co na takim osadza je tronie,
Gdy pan sług swoich szczęścia podzielić nie może,
I klnę samego siebie, że poddanki moje,
Z mej woli, mnie należne zajęły podwoje“.
A tu co stoi?
„Tej nocy, Sylwio, wolność ci powrócę“.
Tak jest, to było drabiny tej celem.
Ha, Faetonie, (boś synem Meropsa[1]
Więc chcesz niebieskim rydwanem kierować,
I świat w zuch wałem podpalić szaleństwie?
Chcesz gwiazd dosięgnąć, bo świecą nad tobą?
Idź, niewolniku, nikczemny zuchwalcze,
Idź, sobie równym schlebiaj uśmiechami,
Idź, a pamiętaj, że przez moją dobroć,
Nie twe zasługi, wolno stąd uchodzisz!
Dziękuj mi za to, więcej niż za łaski,
Któremim tylko zbytnie cię obsypał.
Jeśli na moich zostaniesz dzielnicach
Choć jedną chwilę dłużej, niż potrzeba
By cię co prędzej unieść z mego dworu,
Pomnij, że gniew mój wszelką przejdzie miłość,
Którą dla córki miałem lub dla ciebie.
Precz stąd! Wymówek twoich nie chcę słuchać,

  1. Jesteś drugim Faetonem przez swoją śmiałość, ale nie masz do niej równego prawa, bo nie jesteś synem boga; ojcem twoim jest w rzeczy samej Merops, którego niesłusznie uważano za ojca Faetona.