Książę. Co za nowiny, Turyo, Proteuszu?
Czyli z was widział który Eglamoura?
Turyo. Jam go nie widział.
Proteusz. Ni ja.
Książę. A mą córkę?
Proteusz. Ani jej także.
Książę. A więc ja wam powiem,
Że w towarzystwie Eglamoura zbiegła
Do tego chama, swego Walentyna.
Ojciec Laurenty spotkał ich, gdy w lesie,
Błądząc samotnie, odmawiał pacierze.
Poznał go, Sylwii tylko się domyśla,
Pod maską bowiem twarzy nie mógł widzieć.
Dzisiaj wieczorem miała się spowiadać
W celi Patryka, lecz jej tam nie było.
Wszystko to razem ucieczkę jej stwierdza.
Nie traćcie czasu na próżnych rozmowach,
Na koń co prędzej i czekajcie na mnie
Na mantuańskim gościńcu, przy wzgórzu;
Tamtędy zbiegli; tylko spiesznie za mną! (Wychodzi).
Turyo. No, patrzcie, co za szalona dziewczyna!
Przed szczęściem, które goni ją, ucieka.
Pospieszę, raczej skarcić Eglamoura,
Niż dla miłości nierozważnej Sylwii (wychodzi).
Proteusz. A ja znów raczej dla miłości Sylwii,
Niż przez nienawiść dla jej towarzysza (wychodzi).
Julia. Ja raczej, żeby miłość tę skrzyżować,
Niż przez nienawiść dla zbiega miłości (wychodzi).
1 Band. No, dalej! tylko cierpliwość ci radzę,
Musisz iść z nami do naszego wodza.
Sylwia. Tysiąckroć większe od tego nieszczęścia
To mnie cierpliwie znosić nauczyły.