Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/333

Ta strona została przepisana.
—   323   —

2 Band.  Prowadź ją.
1 Band.  Gdzie się podział jej towarzysz?
3 Band.  Chyże ma nogi i z rąk się nam wymknął,
Lecz gonią za nim Mojżesz i Waleryusz.
Idź z nią do boru zachodniej krawędzi,
Tam wódz nasz czeka; my pójdziem za zbiegiem;
Gąszcz obsaczony, nie ujdzie pogoni.
1 Band.  Powieść cię muszę do jaskini wodza;
Lecz nie trać serca, szlachetną ma duszę,
I nie jest zdolny kobiety pokrzywdzić.
Sylwia.  O Walentynie, dla ciebie to cierpię! (Wychodzą).


SCENA IV.
Inna część lasu.
(Wchodzi Walentyn).

Walentyn.  Jak przywyknienie łatwo nałóg rodzi!
Ta ciemna puszcza, te samotne lasy
Milsze mi dzisiaj, niż kwitnące grody.
Tu mogę siedzieć samotny, ukryty,
I do płaczliwej melodyi słowika
Dodać pieśń smutną mego utrapienia.
O ty, co w mojem przemieszkiwasz sercu,
Domu pustkami nie zostawiaj długo,
Bo opuszczony w gruzy się rozsypie,
Nie zostawiając śladu, gdzie był niegdyś!
Pokrzep mnie, Sylwio, twoją obecnością,
I pociesz twego smutnego pasterza! —
Co dziś za krzyki, co za ruch w tym borze!
To towarzysze, których prawem wola,
Za jakimś biednym polują wędrowcem.
Choć mnie kochają, z jak wielkim mozołem
Mogę ich wstrzymać od krzyczących gwałtów!
Ale ustąpmy, bo ktoś się przybliża.

(Ustępuje na stronę. — Wchodzą: Proteusz, Sylwia i Julia).

Proteusz.  Ja ci usługę tę oddałem, pani,

(Choć nie dbasz o to, co sługa twój robi);