Ks. Fryd. Jak to być może, by ich nikt nie widział?
To niepodobna, albo na mym dworze
Muszą być zdrajcy, spisku uczestnicy.
1 Pan. Nikt jej nie widział, zapewniam cię,
Książę. Dworskie jej damy widziały ją w łóżku,
Nad rankiem łóżko znalazły bez pani.
2 Pan. Parszywy błazen, z którego tak często
Śmiałeś się, panie, zniknął także dzisiaj.
Hesperya, dama księżniczki, zeznaje,
Że podsłuchała, jak córka twa, książę,
I jej kuzynka z zapałem mówiły
O zapaśnika cnotach i przymiotach,
Co barczystego powalił Karola;
Zdaniem jej, młokos zbiegom towarzyszy,
Gdziekolwiek swoje obróciły kroki.
Ks. Fryd. Posłać do brata, aresztować gacha;
Jeżeli zniknął, brata przyprowadzić,
On mi go znajdzie; zrobić to natychmiast,
Póty nie szczędzić zachodów i pracy,
Póki szalonych nie schwytamy zbiegów. (Wychodzą).
Orlando. Kto tam?
Adam. Mój panie, młody, dobry panie,
Żywy obrazie starego Rolanda,
Po co do tego wracasz znowu domu?
Na co masz cnotę? na co ludzką miłość?
Na co masz dobroć, siłę i odwagę?
Skąd ci myśl przyszła powalić o ziemię