Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/43

Ta strona została skorygowana.
—   33   —


SCENA IV.
Las Ardeński.
(Rozalinda, w męskim ubiorze; Celia, przebrana za pasterkę; Probierczyk).

Rozalinda.  O, Jowiszu! jak znużona moja dusza!
Probiercz.  Mniejsza o duszę, gdyby tylko moje nogi nie były znużone.
Rozalinda.  Niewiele trzeba, żebym się jak kobieta rozpłakała, na wstyd mojego męskiego ubioru; ale powinością jest moją pocieszać słabsze naczynia, bo powinnością jest płaszcza i rajtuzów dawać przykład spodnicom. Więc śmiało naprzód, dobra Alieno!
Celia.  Ach, znieście cierpliwie moje niedołęstwo! Nie jestem w stanie iść dalej.
Probiercz.  Co do mnie, wolę znieść cię, niż nieść cię, choć niosąc cię, nie niósłbym krzyża, bo jeśli się nie mylę, niema szeląga w twojej sakiewce.
Rozalinda.  Jesteśmy nakoniec w lesie Ardeńskim.
Probiercz.  Więc jestem nakoniec w lesie Ardeńskim! tem większy ze mnie błazen; kiedym był w domu, lepiej mi było; ale podróżny musi przestać na małem.
Rozalinda.  Zrób tak, dobry Probierczyku. Ale któż to się zbliża? Młodzieniec i starzec w uroczystej rozmowie.

(Wchodzą: Koryn i Sylwiusz).

Koryn.  To nie odmieni wzgardliwych jej tonów.
Sylwiusz.  Korynie, gdybyś wiedział, jak ją kocham!
Koryn.  Pojmuję, jam też kochał w swoim czasie.
Sylwiusz.  Nie, nie pojmujesz; nadto jesteś stary,
Choć dawniej mogłeś, jak wierny kochanek,
Sen o północy płoszyć westchnieniami.
Lecz jeśli miłość twa równą mej była,
(Choć wiem, że nigdy nikt jak ja nie kochał),
Powiedz, do jakich najśmieszniejszych czynów
Miłość cię wiodła mimo twojej woli?
Koryn.  O, do tysiąca, tylko, żem zapomniał.
Sylwiusz.  Więc nigdy, nigdy jak ja nie kochałeś.